Weronika Bazarnik, Interia: Mówi się, że okres wakacyjny jest jednym z najgorszych momentów dla schronisk, ponieważ to właśnie wtedy ludzie pozbywają się czworonogów, stających na przeszkodzie wyjazdów. Jak to wygląda u państwa? Szymon Ziemka: - W przypadku naszego schroniska problem porzuconych zwierząt jest całoroczny, choć faktycznie w okresie wakacyjnym dostajemy najwięcej zgłoszeń. Przeprowadzamy różne interwencje. Zasadniczo wyróżniamy kilka kategorii w kwestii tego, jak one do nas trafiają. Jakie to kategorie? - Po pierwsze zrzeczenie, czyli sytuacja w której osoba oddaje nam podopiecznego. Z naszego punktu widzenia jest to najmniej szkodliwe wyjście, ponieważ dzięki temu mamy już jakąś wiedzę na jego temat, a to z kolei pozwala na szybszą adopcję. Do kategorii drugiej zaliczamy zwierzaki przywożone z interwencji. Ludzie porzucają je na różny sposób. Czasem gdzieś w lesie, czasem wyrzucają je z auta, narażając tym samym ich życie. Dostajemy wówczas telefon, że w konkretnym miejscu zauważono przestraszonego i zdezorientowanego czworonoga. Robimy wówczas wszystko, co w naszej mocy, aby go odłowić. Kategoria trzecia to zgłoszenia, w których ludzie informują nas o tym, że zwierzę żyje w bardzo złych warunkach i potrzebuje pomocy. Czy liczba porzuceń w odniesieniu do liczby adopcji jest bardzo duża? Czy coś poprawiło się w tej kwestii? - Tendencja jest bardzo dobra. Dzięki wzrastającej liczbie adopcji zwierząt w schronisku jest coraz mniej. Temat adopcji jest teraz bardzo medialny - w dobrym tego słowa znaczeniu. Można zatem powiedzieć, że media społecznościowe wniosły wiele dobrego w tym temacie? - Tak. Ogólnie cała komunikacja społeczna ma znakomity oddźwięk. Świadomość społeczna wzrasta, a dzięki temu ludzie przełamują stereotypy. Przypuszczam, że jeszcze kilka lat temu ludzie chętniej zwracali się do hodowli zamiast do schroniska, ponieważ wtedy się o tym tak nie mówiło. Obecnie prowadzonych jest wiele akcji społecznościowych, wiele wydarzeń jest promowanych na facebooku, a to sprawia, że trafiamy do większej liczby osób, które mogą być zainteresowane adopcją zwierzaka. Media poruszają nie tylko tematykę adopcji, ale również i kar za znęcanie się nad zwierzętami. Zmienia się orzecznictwo, kary są zaostrzane i dzięki temu ta sytuacja znacznie się poprawiła. A czy zdarzają się sytuacje, kiedy to rodzina adoptuje zwierzaka i zwraca go po kilku dniach? - Niestety tak. Takich zwrotów jest kilka czy kilkanaście w miesiącu. Przyczyny są różne. Zawsze wynika to z powodu pośpiechu, działania ad hoc oraz niestety z uporu osoby, która decyduje się na psa czy kota, którego natura ewidentnie nie pasuje do warunków, jakimi opiekun dysponuje. Nie twierdzę, że jesteśmy profesorami kynologii, ale przebywamy w tym miejscu codziennie i znamy zarówno psy jak i koty. Potrafimy opowiedzieć o ich historii, zachowaniu i zawsze chętnie doradzimy potencjalnemu opiekunowi. Niestety ludzie czasem się upierają, bagatelizują potencjalne problemy, bardzo często też nas oszukując, po czym zabierają zwierzaka, który kilka dni później do nas wraca. I jak w tym wszystkim odnajduje się taki niechciany zwierzak? - Zwrócony pies czy kto to tak na prawdę jedyny podmiot, który cierpi w tym całym zamieszaniu. Zwierzak, trafiając tutaj za pierwszym razem, przeżył niewyobrażalny stres. Musiał się zaadaptować do tych warunków. 300 szczekających psów dookoła, nieduży boks i przede wszystkim brak tego opiekuna, który do tej pory się pojawiał. Zwierzak nagle zostaje zabrany do nowego domu. Zmiana ponownie wywołuje stres. Mimo to sytuacja zaczyna się stabilizować, on się przyzwyczaja i nagle to wszystko znowu zostaje mu zabrane. A czy tacy ludzie chcą dokonywać wymiany? - Tak, ale schronisko to nie jest sklep z zabawkami. Stąd nie można zabrać zwierzaka i po kilku dniach wymienić go na innego. Osoby, które tak robią, trafiają na czarną listę i już nie dostają żadnego innego psa czy kota. Jakie metody są stosowane, aby to zjawisko zmniejszyć? - W wielu przypadkach przeprowadzamy wizyty przed adopcyjne, szczególnie, jeśli potencjalni opiekunowie są spoza Krakowa lub gdy wzbudzają podejrzenia podczas rozmowy. Sprawdzamy wówczas warunki, w jakich zwierzak ma żyć oraz rozmawiamy z domownikami, aby upewnić się, że na pewno trafia on w dobre ręce. Ponadto schronisko, jako właściciel czworonoga ma prawo przeprowadzić kontrolę po adopcyjną. Przyjeżdżamy wtedy do domu i sprawdzamy, czy wszystko jest w porządku. Znakomita większość adopcji kończy się jednak szczęśliwie, co tak na prawdę jeszcze bardziej motywuje do pracy. Bardzo popularne stały się adopcje na odległość. Jak się to sprawdza u państwa? - Adopcje na odległość są taką przyjazną formą wsparcia, która jest dla nas bardzo cenna. Na tego typu pomoc decydują się osoby prywatne, szkoły czy instytucje. W ciągu roku podpisujemy na pewno kilkadziesiąt umów. Jesteśmy wówczas w stałym kontakcie z takimi opiekunami - informujemy ich o stanie zdrowia podopiecznego, wysyłamy zdjęcia. Niektóre z tych relacji kończą się na tyle szczęśliwie, że przeradza się to w prawdziwą adopcję. Wygląda na to, że sytuacja w schronisku uległa znacznemu polepszeniu na przestrzeni lat. Zwierząt jest coraz mniej, pojawiły się nowe formy wsparcia... Możemy już mówić o sukcesie? - Sytuacja faktycznie jest lepsza. W ciągu roku wydajemy około 1000 psów do adopcji i podobną liczbę kotów. Nie oznacza to jednak, że jest idealnie. Problemy były, są i przypuszczam, że zawsze będą. Jakie to problemy? - Obszerny problem stanowią niestety ludzie. Tak naprawdę, to wszystko się od nich zaczyna, gdyż to za ich sprawą te zwierzęta do nas trafiają. Absolutnie nie chciałbym tutaj generalizować, bo znakomita większość psów i kotów znajduje kochający dom, co uważamy za ogromny sukces. Mimo to wciąż przebywają u nas zwierzęta, dla których los wcale nie jest łaskawy. Mowa tu o seniorach, których przybywa najwięcej. Ostatnio nad ranem ktoś zostawił takiego psiaka w krzakach za schroniskiem. Gdyby nie nasi nocni pracownicy, którzy cudem go znaleźli, to pies nie miałby najmniejszych szans na przeżycie. Na szczęście w porę go odratowaliśmy i trzy tygodnie później pies trafił do nowego domu. Czyli większość z nich przebywa w schronisku aż do śmierci? - Niestety tak. Jest nam szczególnie przykro, gdy trafia do nas staruszek, który całe swoje życie spędził u boku pana. Z wiekiem przyszły i problemy, zwłaszcza te zdrowotne. Wiadomo, że utrzymanie takiego psa jest dużo trudniejsze, ponieważ wiąże się to z częstszymi wizytami u weterynarza, podawaniem leków oraz specjalistycznej karmy. Jednych na to nie stać, a innym po prostu nie zależy, dlatego wolą się pozbyć problemu. Dla schroniska też nie jest to łatwe. Zwykła karma nie wystarcza? - Z takim psim seniorem jest podobnie jak ze starym, schorowanym człowiekiem. Karma - nawet taka ze średniej półki - nie dostarczy mu odpowiednich wartości odżywczych, które dla takiej istoty są bardzo ważne podczas leczenia. Ona zaspokoi jedynie głód, a przecież nam chodzi o polepszenie zdrowia takiego zwierzaka. Zresztą ten problem nie dotyczy jedynie psów, ponieważ pod naszą opieką są również koty, które też nie są okazami zdrowia. W ich wypadku sytuacja jest jeszcze gorsza, ponieważ koty są bardzo wybredne. One wolą się zagłodzić niż jeść karmę przeciętnej jakości. Jak w takim razie wygląda sprawa kotów? Liczba tych adopcji jest zadowalająca? - Z kotami największy problem odczuwamy w okresie wiosennym. W zimie ich liczba jest niewielka, tego roku pod naszą opieką było około 20 kotów. Wiosną natomiast zaczyna się okres prokreacji i liczba przyjęć drastycznie wzrasta - mówimy tu o setkach kotów, z czego większość to kocięta, które znajdują się na granicy przeżycia. Statystycznie jesteśmy mocni. Nasi pracownicy robią, co mogą, dokarmiają te koty nawet strzykawką. Niestety na tym polu nie zawsze wychodzimy zwycięsko. Mimo że nasza kadra jest na prawdę wspaniała, dysponujemy bardzo dobrym sprzętem, to jesteśmy tylko ludźmi, nie cudotwórcami. Warunki schroniskowe nigdy nie zastąpią matki czy choćby ciepła domowego. W opiece nad tymi zwierzętami pomaga również grupa wolontariuszy, prawda? Jaka jest ich rola? - Tak. Takich aktywnych wolontariuszy jest na pewno kilkadziesiąt. Zawsze możemy na nich liczyć. Stanowią dopełnienie naszych działań. Socjalizują te zwierzęta, przyzwyczajają do tej obecności człowieka. Chodzi tu o to, aby zapewnić temu psu rozrywkę i dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Jest to bardzo ważny aspekt, ponieważ w ten sposób są one przygotowywane do adopcji. Wolontariusze są bardzo cenną częścią schroniska i jesteśmy im niezmiernie wdzięczny za czas, który poświęcają naszym podopiecznym.