Gdy jednak na pytania o leki odpowiedź zwykle brzmi: "jest" (z wyjątkiem tamiflu), to już na pytanie o szczepionkę lub maseczki ochronne odpowiedź to: "brak". Jeśli chodzi o te ostatnie, farmaceuci najczęściej reagują zdziwieniem, że powstał wokół nich taki szum i że ludzie wykupują je w takich ilościach. - Nie wiem, kto tę sytuację nakręca, bo maseczka stosowana jako zabezpieczenie przed zachorowaniem to bzdura - słyszymy w jednej z aptek. W innej z kolei: - Klienci brali po kilkanaście sztuk. Rozeszły się wszystkie. Jednak, jak do tej pory, nie widziałam osoby, która nosiłaby maseczkę. - Dziś rano sprzedałam ostatnią szczepionkę, po czym przez następne dwie godziny zdążyło o nie zapytać kolejnych dziesięć osób. Z tego, co wiem, w hurtowniach szczepionek nie ma i - jak się spodziewam - najprawdopodobniej trzeba będzie czekać na sprowadzenie ich z zagranicy - usłyszeli dziennikarze w piątek w aptece w Raciechowicach. Podobna sytuacja miała miejsce w myślenickich aptekach, gdzie również pytano o szczepionkę. Dzwoniąc do aptek w mniejszych miejscowościach - w Lubniu i Wiśniowej - dowiedziano się, że tam można je jeszcze kupić. - Szczepionki mamy, tak samo maseczki, których sprzedało się w ostatnim czasie? pięć. Kupiła je jedna osoba - mówi Maria Probola z apteki w Lubniu. - Jeśli chodzi o szczepionki, zrobiliśmy zapas wczesną jesienią - mówi Łukasz Rogóż, pracownik apteki w Wiśniowej. - Natomiast maseczki, które mieliśmy, sprzedały się i na razie nie ma ich w hurtowniach. W Dobczycach kłopotów może przysparzać zwłaszcza zakup najpopularniejszej szczepionki, a zalecane jest, aby szczepić się taką samą, jak przed rokiem. Lekarze twierdzą jednak, że takie postępowanie, choć zalecane, nie jest regułą i w sytuacji, kiedy "naszej" szczepionki nie ma, a jest inna, lepiej się zaszczepić nią niż wcale. Dotyczy to zwłaszcza osób z grup ryzyka, czyli: starszych, przewlekle chorych, osób, które mają częsty kontakt z chorymi, opiekujących się małymi dziećmi i w końcu - samych dzieci. W aptekach, patrząc na półki z lekami dostępnymi bez recepty, gołym okiem się widzi, że są one wykupywane. Czy robienie tego typu zapasów jest słuszne? Lekarz rodzinny Beata Ślęczka, przyjmująca w przychodni przy ul. Szpitalnej (gdzie notabene można się jeszcze szczepić dostępnymi tam szczepionkami), jest zdania, że każdy z nas powinien mieć w domu jakiś specyfik na obniżenie gorączki oraz na ból gardła, a to dlatego że infekcje często dają o sobie znać wieczorem i warto wtedy od razu coś zażyć. Całkowitą pewność, co do tego, czy przechodzimy zwykłe przeziębienie, czy chorujemy na grypę - jak mówi lekarka - może dać dopiero badanie wirusologiczne, jednak, jak dodaje, nie każdy z objawów, jakie dają infekcje górnych dróg oddechowych, jest powodem do wizyty u lekarza. Dlatego radzi, aby z gorączką, katarem czy bólami mięśniowymi przez pierwszy dzień lub dwa próbować walczyć samemu, a dopiero gdy to nie przynosi efektów - iść do lekarza. Wyjątkiem są osoby, które potrzebują zwolnienia, bowiem każda taka infekcja powinna nas skłonić do pozostania w domu. Jak mieszkańcy zabezpieczają się przed grypą? - Szukałam w aptekach leku o nazwie tamiflu, ale - niestety - bezskutecznie. To, co zdążyłam zrobić, to miesiąc temu zaszczepić się przeciwko grypie sezonowej. Kupiłam też lekarstwa przeciw grypie, ale takie dostępne bez recepty. To jednak, co mnie niepokoi, to kultura społeczeństwa, szczególnie w takiej sytuacji, jaką mamy, a właściwie to - jak niektórzy plują bezmyślnie, gdzie popadnie czy kichają. Chciałabym, choć ze względów na konieczność dojazdów do pracy, nie jest to możliwe, nie korzystać teraz ze środków komunikacji publicznej, bowiem one wydają mi się szczególnie niebezpieczne przez to, że przewija się przez nie tak duża liczba ludzi. - Kiedy w mediach pojawiły się pierwsze wzmianki o wirusie AH1N1, zaopatrzyłem się w dwa opakowania tamiflu. Cena za opakowanie wynosiła ok. 120 zł. Podobnie uczyniło kilkoro moich znajomych. Wtedy jednak lek ten można było bez większego problemu kupić w myślenickich aptekach. Trzymam go na "czarną godzinę", szczególnie z myślą o dzieciach. Poza tym już od wielu lat co roku całą rodziną szczepimy się przeciw grypie. Co jeszcze mogę zrobić? Chyba myć często ręce, co zresztą czynię. KATARZYNA HOŁUJ myslenicki@dziennik.krakow.pl