O sprawie poinformowała w poniedziałek m.in. "Gazeta Krakowska". Przytoczyła relację kobiety, która - jak opowiadała - kupiła taką "nerkę" w sklepie przy ul. Bora-Komorowskiego, ale skandaliczny nadruk zobaczyła dopiero po kilku tygodniach. Jestem w szoku. Przez kilka tygodni chodziłam z torebką, na której są nazistowskie symbole. W życiu bym nie pomyślała, że w sieci marketów może być sprzedawane coś takiego - podkreślała w rozmowie z dziennikiem. "GK" opublikowała zdjęcia "nerki": widać na nich saszetki uszyte z materiału moro, z nadrukowanymi m.in. nazistowskim orłem i swastyką. W środę st. asp. Barbara Szczerba z Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie poinformowała, że w związku z incydentem w komendzie miejskiej "prowadzone jest postępowanie ws. publicznego propagowania treści faszystowskich". W toku postępowania będziemy ustalać, skąd ten towar był, kto był dostawcą, z jakiego powodu trafił do sklepu. Będą wyjaśnione wszystkie okoliczności - zapowiedziała. Jak zaznaczyła, za propagowanie treści faszystowskich grozi w Polsce kara do dwóch lat więzienia. Już w poniedziałek do sprawy odniosła się natomiast rzeczniczka prasowa Auchan Polska Dorota Patejko. "Zweryfikowaliśmy obecność tego produktu w naszych sklepach. Na pewno nie jest to produkt marki Auchan" - oświadczyła. Jak się okazało, polski dostawca, który sprzedał nam te saszetki, średnio na co dziesiątym produkcie umieścił symbol faszystowski. Niestety, nie byliśmy w stanie wychwycić tego błędu, stąd niedopatrzenie z naszej strony, za co przepraszamy - podkreśliła i zapewniła: Absolutnie nie było naszą intencją wprowadzanie tego typu produktów do sprzedaży. Rzeczniczka podała również, że firma zdecydowała się na "natychmiastowe wycofanie tego produktu ze sprzedaży", a każdy, kto kupił "nerkę" z faszystowskim nadrukiem, może ją zwrócić.