W większości szkół w kraju od poniedziałku trwa pogotowie strajkowe. Budynki już są albo w najbliższym czasie zostaną oflagowane, pojawią się też napisy informujące o pogotowiu strajkowym oraz plakaty. Jak mówi prezes ZNP Sławomir Broniarz, strajk zostanie przeprowadzony prawdopodobnie 28 lub 29 maja i będzie polegał na powstrzymaniu się od pracy przez dwie godziny. Okazuje się jednak, że wśród działaczy nie brakuje takich, którzy chcą podjęcia bardziej radykalnych działań. Na wtorkowym spotkaniu prezesów okręgów i oddziałów powiatowych ZNP podniosły się głosy, aby nauczyciele zamiast odejść od tablic, wyszli na ulice, blokując główne drogi krajowe. Część działaczy opowiedziała się za okupacją budynku ministerstwa edukacji, a nawet powstrzymaniem się od wypisywania uczniom świadectw. Krakowscy nauczyciele poszli jeszcze dalej i zaproponowali, aby protest przybrał formę strajku głodowego. - My naprawdę jesteśmy bardzo zdeterminowani - mówi Maria Krzyworzeka, prezes Oddziału ZNP Kraków Śródmieście, jedna z inicjatorek tego drastycznego rozwiązania. - Skoro 12-tysięczna manifestacja nauczycieli, która odbyła się w marcu w Warszawie nie zrobiła na władzach żadnego wrażenia, to może głodówka odniesie skutek - twierdzi Andrzej Ujejski, prezes Zarządu Okręgu Małopolskiego ZNP. Innego zdania jest Piotr Olejarczyk, nauczyciel z Gimnazjum w Bibicach. - Głodówka to bardzo agresywna forma protestu i być może dobrze będzie wyglądać w telewizji, ale moim zdaniem jest mało skuteczna - mówi. - Jedyną skuteczną metodą jest zamknięcie szkół. Jednak takie rozwiązanie na pewno nie spodoba się rodzicom uczniów. - To niewyobrażalne, żeby nauczyciele zaczęli strajkować - mówi Elżbieta Piotrowska-Gromniak, mama licealistki. - W ten sposób dają zły przykład młodzieży, a przede wszystkim w niezręcznej sytuacji stawiają rodziców, którzy nie będą mieli co zrobić w tym czasie ze swoimi dziećmi.