Dyrektor krakowskiego I Liceum Ogólnokształcącego Aleksander Palczewski argumentuje, że u swojego rzecznika nauczyciele bez skrępowania mogliby zasięgnąć np. porady prawnej, czy poskarżyć się na złego szefa lub ucznia łobuza. - Każda grupa zawodowa, w tym także nauczyciele, powinna mieć rzecznika - podkreśla. - Myślę, że już wkrótce nasze środowisko dojrzeje do tego, aby go powołać - dodaje. - To znakomity pomysł - cieszy się nauczyciel z 27-letnim stażem pracy w szkole, Waldemar Alzak z Nowego Targu. - To, co uczniowie z nami robią, to makabra. Oni są jak święte krowy i włażą nauczycielom na głowy. Oczywiście najgorzej jest w gimnazjach w większych miastach, gdzie papierosy, alkohol i narkotyki są na porządku dziennym - twierdzi. - To prawda. Uczeń ma bardzo dużo praw, a nauczyciel w momencie konfliktu z nim stoi na z góry straconej pozycji - ocenia nauczycielka języka polskiego, Beata Gielec z Krakowa. Gielec pomysł powołania rzecznika praw nauczyciela podoba się. - I nie chodzi jedynie o relacje nauczyciel - uczeń - zastrzega. - Ogromnym problem w naszym środowisku jest mobbing - dodaje. Jak czytamy w gazecie, z danych Krajowego Stowarzyszenia Antymobbingowego wynika, że nauczyciele są grupą zawodową najbardziej narażoną na mobbing - czyli psychiczne, długotrwałe szykanowanie pracownika w pracy przez przełożonych lub przez innych pracowników. Nauczyciel historii i informatyki, Stanisław Ziętara z Mędrzechowa (powiat dąbrowski) uważa, że rzecznik praw nauczyciela miałby pełne ręce roboty. Według Aleksandra Palczewskiego osoba pełniąca tę funkcję nie powinna być opłacana z budżetu państwa. - Jeśli nie zgodzi się pracować społecznie, to nauczyciele powinni złożyć się na jego pensję - podkreśla rozmówca "Dziennika Polskiego".