Katarzyna Ponikowska : Nowa Huta warta jest płyty? Skwar: Naszą wyobraźnię zapłodnił Bartek Szydłowski, dyrektor Łaźni Nowej. To on zainteresował nas tematem. Płytę dedykujemy ludziom, którzy zbudowali Nową Hutę. Obiecano im lepsze życie, więc spakowali to, co mieli, przyjechali tutaj i ugrzęźli w błocie po pas. Przypuszczam, że przez pierwsze 20 lat życie tu było koszmarem. Kapuściński postanowił to sprawdzić po przeczytaniu tekstu Ważyka "Poemat dla dorosłych". W swoim reportażu "To też jest prawda o Nowej Hucie" Kapuściński stwierdził jednak, że jest trzy razy gorzej niż to opisał Ważyk. W warstwie tekstowej postanowiliśmy wykorzystać również wiersz Wisławy Szymborskiej "Na powitanie budowy socjalistycznego miasta", na co sama poetka nie chciała się zresztą zgodzić. I nadal nie chce. My jednak traktujemy ten wiersz jak spuściznę narodową. Uważam, że autorka nie powinna się wstydzić, że go napisała, bo tekst jest naprawdę super! A ponieważ jesteśmy niegrzeczni, znowu nie posłuchaliśmy starszych. Przez wiele lat Huta nie cieszyła się dobrą sławą. Ale chyba teraz jest coraz lepiej? Guzik: Rzeczywiście zła sława Huty mija. Ludzie zaczynają się do niej przekonywać, staje się trendy miejscem. Kraków i Nowa Huta zbliżają się do siebie. Dziś już nie wstydzę się, że jestem z Nowej Huty. Skwar: Huta nadal jest trochę zaniedbana przez miasto, ale to też zaczyna się powoli zmieniać na skutek aktywności ludzi stąd. Przykładem jest choćby Bartek Szydłowski, którego szanuję i podziwiam za nieustanną walkę z urzędnikami miejskimi i radnymi. Co roku jest awantura, żeby Łaźnia dostała te pieniądze, które musi dostać, żeby działać. Trzeba dużo samozaparcia, żeby to robić. Albo Centrum Com Com Zone - ogromny budynek z basenem, siłownią. Jest tam wszystko żeby się zrelaksować, rozluźnić. Dzieciaki idą po lekcjach do centrum i mają co robić. Nie obawiacie się, że kiedyś Huta może się skomercjalizować tak jak na przykład Rynek Główny? Guzik: Kiedyś może tak być, ale musi jeszcze upłynąć sporo czasu. Skwar: Komercjalizacja jest wpisana w historię ludzkości. Tego trendu nie da się odwrócić. Kiedyś nowohuckie budynki będą zabytkami, ale dziś mieszkają w nich ludzie. Huta to przede wszystkim dzielnica mieszkaniowa. Turyści są tu nadal niewielkim ułamkiem. Tu się albo mieszka, albo przyjeżdża na chwilę. Nie ma po co przyjeżdżać do Huty na tygodniową wycieczkę. Kawałki z waszej nowej płyty idą w stronę elektroniki. Skąd taki zwrot? Guzik: Postanowiliśmy unowocześnić i odświeżyć naszą muzykę. Oczywiście tradycyjne granie z perkusistą ma swój urok, ale trochę nam się to już znudziło. Skwar: Wcześniej nie byliśmy na to gotowi ani mentalnie, ani sprzętowo. Ale cały czas się uczymy. Pójście w tę stronę pozwala nam również ograniczyć skład i nie musi nas być w zespole ośmiu. Dzięki temu zmniejszają się koszty koncertów. Po latach istnienia zespołu chcielibyśmy wreszcie coś z tego mieć. Chcemy połączyć przyjemne z pożytecznym i mieć na robienie muzyki wystarczająco dużo czasu. A ja, żeby się utrzymać stoję za barem i mam poczucie, że marnuję czas. Guzik: Niestety, w Polsce ciężko się utrzymać z undergroundu. Zbyt duży jest dyktat komercyjnych rozgłośni, ale to nie jedyny powód. "Opera" ukaże się nie na płycie, ale na pendrivie ukrytym w puszce. Guzik: Tradycyjne płyty przechodzą już powoli do lamusa. My chcieliśmy zrobić coś innego. Skwar: Dodatkowo na pendrivie znajdzie się bonus w postaci 20-minutowego niemego filmu o produkcji nowego człowieka. Występuję w nim jako sierżant milicji. W filmie grają poza tym profesjonalni aktorzy. To sensacyjno-fantastyczno-naukowy film, którego akcja rozgrywa się w nowohuckim instytucie. Pracuje tam szalony naukowiec, który chce stworzyć maszynę uszczęśliwiającą ludzi. Znajdzie się tam również esej Sławka Shuty'ego o Nowej Hucie. Katarzyna Ponikowska katarzyna.ponikowska@echomiasta.pl