Bandyci wykorzystali fakt, że rano na stacji benzynowej był tylko jeden pracownik. Podjechali samochodem ze skradzionymi tablicami rejestracyjnymi. Do środka weszli już w kominiarkach na głowie. W rękach mieli przedmioty przypominające pistolet i nóż. Grożąc nimi zażądali wydania pieniędzy. Z kasy wzięli cały nocny utarg, a potem szybko odjechali. Policja zabezpieczyła już monitoring i analizuje film. Sprawdza także, czy bandyci mogli przyjechać ze Słowacji - ale to tylko jeden z branych pod uwagę wątków śledztwa. Maciej Grzyb