Według informacji reportera RMF FM, policja zabezpieczyła trzy pociski wystrzelone z pistoletu zabójcy. Kule trafiły mężczyznę i kobietę, a także w samochód. Funkcjonariusze zabezpieczyli również linie papilarne i odciski butów. Policyjni technicy dopiero nad ranem zakończyli pracę na miejscu napadu, teraz zebrane przez nich ślady będą analizowane. Wiadomo już, że pracownik kantoru w Bochni był wcześniej obserwowany. Bandyta wiedział, że mężczyzna będzie miał przy sobie pieniądze, wiedział także, gdzie wysiądzie on z samochodu. Przygotowana była również sama ucieczka z miejsca napadu. Zabójca miał prawdopodobnie wspólnika, który czekał na niego w samochodzie. Dramatyczne wydarzenia rozegrały się wczoraj po południu. 41-letni pracownik kantoru wracał już po pracy do domu, prawdopodobnie podwoził znajomą kobietę. Gdy na chwilę wysiedli z auta, do 41-latka podbiegł mężczyzna i zażądał wydania pieniędzy. - Kiedy spotkał się z odmową wydania pieniędzy, zaczął strzelać. Teraz już wiemy, że przynajmniej jeden ze strzałów okazał się śmiertelny - relacjonował w rozmowie z RMF FM inspektor Mariusz Ciarka z małopolskiej policji. Po oddaniu strzałów bandyta zabrał mężczyźnie reklamówkę z pieniędzmi i uciekł w kierunku ul. Krakowskiej. Postrzelony mężczyzna zmarł w szpitalu mimo reanimacji. Również raniona w brzuch kobieta trafiła do szpitala, ale jej życiu nic nie zagraża. Poszukiwany bandyta ma około 45-50 lat, jest średniego wzrostu, ubrany był na ciemno, miał na sobie skórzaną kurtkę.