W czasie ferii z tej "atrakcji" korzystają codziennie tysiące turystów. Tą drogą można jechać z prędkością nie większą niż 30 km/h, nawet jeśli ma się samochód z napędem na cztery koła. - Jest bardzo ślisko - praktycznie lodowisko, do tego stopnia, że ABS-y ledwo hamowały - podkreśla w rozmowie z reporterem radia RMF FM właściciel nowiutkiej terenówki. Nawet najnowocześniejsze systemy zamontowane w samochodach na niewiele się zdają, gdy opony nie mają właściwie żadnej przyczepności. - Jedzie się jak na sankach - przyznaje kierowca nowoczesnego sedana wyposażonego we wszelkie najnowsze nowinki techniczne. Można naprawdę wjechać do rowu. Jak tu jechałem widziałem dwie stłuczki - dodaje. Ile w sumie było stłuczek, trudno powiedzieć, ale sądząc po kawałkach połamanych zderzaków, które leżą na poboczach, można podejrzewać, że całkiem sporo. - Tragedia, teraz będziemy tu zjeżdżać, więc musimy bardzo uważać - mówią dość przerażeni użytkownicy drogowego "lodowiska". To z pewnością niezapomniane przeżycie, ale wątpliwa atrakcja. Może więc drogowcy wpadną wreszcie na pomysł, że lodowiska są dobre dla łyżwiarzy, ale niekoniecznie dla kierowców... Zobacz relację wideo reportera radia RMF FM: