- Chodzi o nagłośnienie akcji przed drugą turą wyborów prezydenckich, pokazanie jaki to rząd jest dobry, jak dba o służby mundurowe, o ludzi. Oczywiście nagradzać trzeba: tylko dlaczego teraz, jakie przyjąć kryteria, by kogoś nie pominąć - cedzą bez ogródek tarnowscy politycy Prawa i Sprawiedliwości. Ale i w szeregach koalicyjnego Polskiego Stronnictwa Ludowego zawrzało. W tym przypadku z nieco innego powodu. Wiadomo nie od dzisiaj, że wielu druhów - ochotników związanych jest z ruchem ludowym. - W jaki sposób wybrać ośmiuset druhów, skoro w akcji brało udział kilka razy więcej strażaków. Wiadomo nie od dzisiaj, że pieniądze dzielą ludzi. Boję się, że przez te nagrody dojdzie do niesnasek, do niepotrzebnego zgrzytu pomiędzy strażakami. To nie jest dobry pomysł. Tym bardziej, że wielu druhów mówi wprost: pomagamy za darmo, pomagamy bo taka jest potrzeba chwili, a nie dla pieniędzy. Przez ponad 40 lat komuna próbowała rozbić ruch strażacki, teraz, jednym takim nieprzemyślanym posunięciem, można narobić wiele krzywd naszej organizacji. Trudno oprzeć się wrażeniu, że polityka odegrała w tym jakąś rolę - mówi oburzony Kazimierz Sady, dyrektor Biura Wykonawczego Zarządu Wojewódzkiego ZOSP RP w Krakowie. Strażaków mają wytypować komendy powiatowe PSP. Komendanci nie palą się jednak do tego zadania. I trudno się im dziwić. Zgodnie przyznają, że jest to zadanie, które może doprowadzić do niesnasek w szeregach ochotników. Oficjalnie nie chcą się na ten temat wypowiadać, nieoficjalnie są bardziej rozmowni. Ich zdaniem lepiej byłoby te środki przeznaczyć na uzupełnienie sprzętu, na remonty zalanych pojazdów, strażnic. Komendanci powiatowi PSP scedowali podział środków na komendantów gminnych. Ci również nie są tym pomysłem zachwyceni. - Tak na dobrą sprawę wyróżnimy tylko co czwartego biorącego udział w akcji. Wielu pieniędzy nie otrzyma. Będą zbulwersowani: nie tym, że nie otrzymali gotówki, ale tym, że ich nie doceniono. Jakie przyjąć kryterium. Są tacy, którzy spędzili wiele dni, ale są i tacy, którzy pracowali nocami, w dzień jechali do pracy, by potem, wieczorem znowu pomagać potrzebującym. Dla nich pieniędzy może zabraknąć. Ale czy to oznacza, że pomagali z mniejszym poświęceniem - to najczęstsze komentarze komendantów gminnych OSP. Podobnego zdania są wójtowie. Boja się, że pieniądze mogą poróżnić druhów i sprawić, że kiedy znowu nawiedzi nas nie daj Boże jakiś żywioł, nie będzie miał kto pomagać potrzebującym. Mirosław Kowalski mirslaw.kowalski@dziennik.krakow.pl Czytaj również: Nie ma szans na dodatkowe pieniądze na noclegownię Kryminalny weekend na Podhalu Dotacje zmniejszą różnicę