1 czerwca ub.r. na działkach przy ul. Dąbskiej patrol policji znalazł nagie zwłoki 26-letniego mężczyzny. Przysypany liśćmi denat miał ciężkie obrażenia głowy. Sąd nie dowiedział się od oskarżonego, dlaczego śmiertelnie pobił kolegę. Nie znali się wcześniej; spotkali się u wspólnej znajomej. Po pobiciu ciało mężczyzny zostało przewiezione samochodem na teren działek pracowniczych na Dąbiu i ukryte w krzakach. Śledczy do dziś nie ustalili, dlaczego ofiarę rozebrano. Oskarżony przyznał się przed sądem do pobicia Szymona Ż., nie wyjaśniając jednak, dlaczego to zrobił. Wyraził skruchę, prosząc obecnego na sali ojca ofiary o przebaczenie. - Żadne słowa nie naprawią krzywdy, jaka się stała i nic nie zwróci życia Szymonowi. Codziennie modlę się za jego duszę. Składam jego ojcu najszczersze kondolencje. Bardzo mi przykro - powiedział przed sądem oskarżony. Za zabójstwo grozi dożywocie.