Ludzi dobrego serca pod Wawelem nie brakuje, a w przedświątecznym okresie ich szeregi wielokrotnie rosną. Stowarzyszenie "Wiosna" akcję "Świąteczna paczka" robi od wielu lat, ale dopiero niedawno znaleźli nazwę dla tych, którzy chcą wesprzeć potrzebujących. - To anioły. Niosą pomoc, radość i wsparcie. Dlatego tak ich nazwaliśmy - zdradza Ewa Sobczyk, dyrektor fundacji. Kim są aniołowie Anioły obojga płci mają od kilku do kilkudziesięciu lat, ich sytuacja materialna jest tak różna jak wykształcenie, status czy pochodzenie. - Fajnie jest komuś pomagać, poza tym to dobra zabawa - uważa Karolina Nowak, związana z "Bankiem żywności", zbierającym dary dla potrzebujących od klientów hipermarketów. - Poza tym można to sobie wpisać do CV i mieć za dodatkowe punkty np. przy szukaniu pracy. Chyba jednak nie o same punkty chodzi, skoro wolontariatem zajmuje się już od pięciu lat. Do tej "zabawy" wciągnął ją kolega ze studiów. Jan Kościuszko tylko na sprzedaży "Chłopskiego Jadła" zarobił 27 mln złotych, a jego obecna sieć restauracji przynosi kolejne miliony. Nie musi się już więc reklamować, a jednak 16 grudnia już dziesiąty raz organizuje na Rynku Głównym akcję charytatywną "Wigilia i pomoc" dla 60 tysięcy ludzi. - Póki mogę, będę organizował tę Wigilię. Gdy zobaczyłem, ilu ludzi z wdzięcznością przyjmuje miskę zupy czy pierogów, poczułem się im potrzebny - zdradza. Niepoliczalna pomoc HSBC Bank Polska to raczej nowa instytucja na krakowskim rynku. Ale i tam od razu objawiły się anioły. Mają średnio 25-28 lat i cały dzień noszą garnitury: - Pomysł wyszedł od szeregowych pracowników, dopiero później zaakceptowali to menedżerowie. Od wszystkich chcemy zebrać pieniądze oraz zabawki i inne przedmioty mogące się przydać dzieciom, a następnie przekazać je szkole przy szpitalu dziecięcym w Prokocimiu - opowiada Marek Sułkowski, jeden z pracowników banku. - Wszyscy podeszli do pomysłu entuzjastycznie, każdy daje, ile może. Średnio 10 do 50 zł.