Dopuszcza ona na placach sprzedaż alkoholu i wystawianie ogródków kawiarnianych. Pomysłodawcy zmian przekonują, że nowe przepisy wyrównają szanse w handlowej rywalizacji - pisze Gazeta Krakowska. Elżbieta Dworak, właścicielka hotelu na placu Nowym założyła komitet protestacyjny. Udało się jej zebrać 250 podpisów pod petycją obrony placu. Zapowiada, że jeżeli apele do władz nie poskutkują, komitet podejmie ostrzejsze działania: pikiety, manifestacje przed urzędzie miasta. - Nikt z nami nie konsultował pomysłu - mówi zdenerwowana. - Zastanawia nas dlaczego na pl. Nowym sprzedaż ma odbywać się dwie godziny dłużej niż na innych targowiskach? Całonocny hałas pogorszy nam warunki do życia i pracy. Dla tych, którzy zainwestowali w hotele, to będzie katastrofa. Już teraz trudno wytłumaczyć turystom, dlaczego nie ma regulacji czasu zabawy i odpoczynku - dodaje. Jeszcze ostrzej wypowiada się Monika Kacperska mieszkanka placu Nowego. - Nie możemy pozwolić, żeby Kazimierz stał się centralną pijalnią piwa w Europie - przekonuje. - Wszędzie są kościoły, bożnice, zabytki. Lejące się strumieniami piwo, nie licuje z miejscem wpisanym na listę zabytków UNESCO. Plac jest mały, nie ma na nim zaplecza sanitarnego, toalet - zauważa. W sukurs mieszkańcom przyszli radni dzielnicy I. Już w kwietniu 2007 r. negatywnie zaopiniowali propozycję uchwały nowelizującej regulamin targowisk. Teraz poparli protest mieszkańców. - Kazimierz wkrótce stanie się hangarem ogródkowo-rozrywkowym - denerwuje się Bogusław Krzeczkowski, przewodniczący dzielnicy I. - Wiem, że najszybciej zarabia się na kawie i piwie, ale bez przesady. Dajmy ludziom spać i pozwólmy placowi zachować jego tradycyjny charakter - apeluje Krzeczkowski. Radny Jakub Kornecki obawia się, że działające od godz. 16 do 2 ogródki piwne doprowadzą do upadku straganów warzywnych. - Będą one musiały zwijać się tuż po godz. 15, kiedy ludzie wychodzą z pracy i zaczyna się największy ruch - zauważa. - Mieszkańcom zostaną może trzy godziny spokojnego snu, bo o godz. 5 rano rozkładają się pierwsi sprzedawcy. Zdaniem Janiny Grabowskiej, prezesa spółki zarządzającej targowiskiem na pl. Nowym, obawy mieszkańców są przedwczesne i nieuzasadnione. - Możliwość sprzedaży alkoholu, nie oznacza, że ktoś będzie z niej korzystał - zauważa. - Do tej pory nie wpłynął do nas żaden wniosek w tej sprawie. Nikt nie chce tu sprzedawać alkoholu, nikt nie ubiega się o koncesję. Plac będzie funkcjonował jak dotychczas - zapewnia prezes Grabowska. Jedyny wniosek, jaki wpłynął do wydziału spraw administracyjnych o koncesję na sprzedaż alkoholu, dotyczy placu Imbramowskiego. Ani na Kleparzu, ani na żadnym innym z piętnastu krakowskich targowisk nie widać chętnych do handlu wysokoprocentowymi trunkami. Jak wyjaśniają pomysłodawca uchwały, miała ona na celu wprowadzenie liberalizmu w handlu. Dotychczasowe regulaminy były przestarzałe i dyskryminowały targowiska. - Dlaczego jedni mają cieszyć się swobodą gospodarczą a inni nie? - pyta retorycznie radny Paweł Sularz. - Nowe rozwiązanie pozwoli targowiskom na rywalizacje z hipermarketami. Sama regulacja czasu sprzedaży alkoholu jest nadregulacją. Gmina nie powinna tego robić. Nie rozumiem też, dlaczego mieszkańcy zakładają, że na placu będzie bałagan i hałas. Jeżeli handlujący nie będą dbać o porządek, stracą przywileje. Zapowiedź protestu zaskakuje też radnego Bartłomieja Gardę. - Nie widać jeszcze żadnych skutków, nie wiadomo nawet, czy sprzedawcy na placu Nowym otrzymają koncesję - mówi. - Jeżeli przepis spowoduje, że życie mieszkańców stanie się uciążliwe, sam zwrócę się do prezydenta z prośbą o interwencję - zapewnia.