Wygląda na to, że w Chrzanowie panuje znieczulica społeczna. Nieoficjalnie dziennikarzom udało się ustalić, że nie tylko nikt z obserwatorów pobicia nie pomógł staruszkowi, ale nikomu nie chciało się nawet zadzwonić na policję. Zawiadomienie o rozboju złożył sam poszkodowany. Na szczęście starszy mieszkaniec Libiąża nie odniósł większych obrażeń. Niedzielną podróż do Chrzanowa zapamięta jednak na długo. Policjantom udało się już zatrzymać jednego ze sprawców i ustalić personalia drugiego, ale to wcale nie było proste. Nieoficjalnie wiadomo, że nie było zbyt wielu świadków zdarzenia, którzy chcieliby współpracować z policją. Większość twierdziła, że nic nie widziała albo, że przyszła na przystanek już po wszystkim. Mimo że w chwili napadu na staruszka na autobus czekało przynajmniej kilka innych osób! - Najważniejsze, że zatrzymaliśmy jednego ze sprawców. To 24-letni mieszkaniec Świętochłowic, przy którym ujawniono część skradzionych mężczyźnie przedmiotów. Znamy też personalia drugiego ze sprawców. Trwają czynności zmierzającego do jego zatrzymania - wyjaśnia Robert Matyasik, rzecznik prasowy chrzanowskiej policji. Nie potwierdza informacji, by policja miała problem z ustaleniem jakichkolwiek świadków zdarzenia. Nie ukrywa jednak, że w wielu podobnych sytuacjach, ludzie boją się zeznawać, a co dopiero pomóc ofierze. Widząc, jak ktoś bije drugiego człowieka, wolą nie reagować, by agresja sprawcy nie przeniosła się na nich. Nikt nie myśli wtedy, że to samo może spotkać kiedyś jego, a wtedy zajęci własnymi sprawami ludzie też nie pospieszą mu na pomoc. - Gdy napastników jest kilku, są młodzi i podpici, nikt nie ma odwagi nawet się odezwać, bo jeszcze człowiekowi nóż do brzucha wbiją. Sama byłam raz z mężem w takiej sytuacji. Odeszliśmy jednak na bok i anonimowo wezwaliśmy policję. Na tyle starczyło nam odwagi - mówi Krystyna Słowik. Co trzeba zrobić, by przynajmniej na tyle odwagi starczyło, w podobnej sytuacji, innym mieszkańcom Chrzanowa? Eliza Jarguz eliza.jarguz@dziennik.krakow.pl