Na krakowskim Rynku i w jego pobliżu jest ok. 45 tys. osób. Około 100 tys. zgromadziło się na krakowskich Błoniach i wzdłuż trasy przemarszu konduktu, a kolejne kilka tysięcy - przy Sanktuarium w Łagiewnikach - poinformował rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski. - Jest bardzo spokojnie, nie odnotowaliśmy dotąd żadnych incydentów. Panuje nastrój skupienia - powiedział Sokołowski. Po godzinie 16. w Bazylice Mariackiej zakończyła się msza św. pogrzebowa pary prezydenckiej. Teraz kondukt żałobny przejdzie na Wawel, gdzie para prezydencka zostanie pochowana. W mszy udział wzięli najbliżsi Lecha i Marii Kaczyńskich, przedstawiciele polskich władz i kilkanaście delegacji zagranicznych. Uczestniczyło też w niej ok. 150 tys. osób zgromadzonych na krakowskim Rynku i otaczających go ulicach. Po uroczystościach prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria spoczną w krypcie pod wieżą Srebrnych Dzwonów w katedrze na Wawelu. W uroczystościach, obok rodziny i przyjaciół tragicznie zmarłych, biorą udział przywódcy wielu państw i przedstawiciele najwyższych władz Polski. Katastrofa samolotu pod Smoleńskiem. Raport specjalny - fakty, wspomnienia, fotografie Wiele osób przyniosło ze sobą sztandary i transparenty z nazwami miejscowości, z których przyjechali. Wśród nich uwagę przyciąga m.in. transparent "Polacy z Rumunii", z którym przyjechała ok. 30-osobowa grupa z Suczawy, położonej w rumuńskim regionie Bukowiny. Przywieźli m.in. flagi Polski i Rumunii. - Jesteśmy Polakami i bycie tu dzisiaj to nasz obowiązek. Historia sprawiła, że żyjemy poza Polską, ale przeżywamy tę tragedię tak samo jak rodacy w kraju. Nie mogło nas zabraknąć na pogrzebie prezydenta i jego małżonki - powiedział wiceprezes Związku Polaków w Rumunii, Kazimierz Longier. Wspominał, że prezydent Lech Kaczyński żywo interesował się losami polskiej mniejszości w Rumunii - odwiedził ten kraj i Polaków w nim mieszkających. Podczas ostatniej wizyty polskiego prezydenta w Bukareszcie Kazimierz Longier otrzymał z jego rąk order zasługi. Wśród licznych pocztów sztandarowych, które przybyły na uroczystości, znaleźli się m.in. przedstawiciele Kopalni Soli Bochnia. - Ktoś kiedyś powiedział, że ojczyzna to zbiorowy obowiązek, ale uczestnictwo w takich uroczystościach trudno nazywać obowiązkiem. To taka potrzeba serca, utożsamienia się z naszą władzą, która odeszła w taki tragiczny sposób - powiedział jeden z członków delegacji, Wacław Rachwalski. Górnik nie wierzy jednak, że czas żałoby i obserwowane w Polsce wyciszenie na trwałe zmieni Polaków. - Moja teściowa mówiła: zapłaczą, zakopią i zapomną - tak to chyba będzie. Oby nie - podkreślił i wyraził przekonanie, że Polacy to taki naród, który musi "mieć się o co spierać". Wśród zgromadzonych jest wielu związkowców z Solidarności z całego kraju. Lider śląsko-dąbrowskich struktur związku, Piotr Duda, podkreślił, że związkowcy przyjechali pożegnać swojego prezydenta - prezydenta ludzi pracy, który rozumiał robotników. Policja zaznacza, że ani w Krakowie, ani na trasach wjazdowych do miasta nie ma i nie było utrudnień w ruchu. - Osoby, które chciały wziąć udział w uroczystościach, posłuchały naszych apeli i korzystały m.in. z pociągów i środków komunikacji miejskiej. Wiele osób przyszło na Rynek pieszo. Samochody zostawiły na wyznaczonych parkingach - dodał rzecznik.