Reklamy oraz rozlepione w największych polskich miastach plakaty, mają promować uroczystość 750-lecia lokacji Krakowa. Wykonała je dla miasta warszawska firma Ad Fabrica, a kosztowały ok. 100 tys. złotych. - Ta suma nie pochodzi z budżetu miasta. Pokryli ją sponsorzy - zastrzega Marcin Helbin, rzecznik prezydenta Krakowa. Co się komu urywa Reklamy puszczane są do czerwca w kinach, w telewizji oraz w radiu i internecie. Dwie z nich swoją treścią ewidentnie przeczą oficjalnej polityce reklamowej Krakowa, która ma promować miasto jako miejsce "wysokiej" kultury, a nie pijackich eskapad. Tymczasem w radiu słychać nucącego (sądząc z pogłosu - na pustych ulicach miasta) podpitym głosem hejnał mariacki mężczyznę, a następnie lektor stwierdza: "W tym mieście nie tylko hejnał się urywa". Jeszcze gorsze są pod tym względem plakat i reklama filmowa. Ewidentnie skacowana po całonocnej imprezie Syrenka, Kopernik i Neptun siedzą rano na pustym jeszcze Rynku Głównym i zastanawiają się, co robić dalej. "Może na sushi?" - pyta zmęczona Syrenka, sugerując "suszenie" po nadmiarze alkoholu (W wersji reżyserskiej, jaką można znaleźć na stronach YouTube, pyta "czy ktoś widział mój stanik"?). Tradycyjne krakowskie sushi - W inny sposób pokazałbym walory, które sprawiają, że "ciężko wrócić do siebie" - mówi Katarzyna Wróbel z agencji "Adrenalina". - Kraków to tradycja, kultura i atmosfera, której bardzo brakuje innym polskim miastom. Jednak sushi, na które zaprasza warszawska Syrenka towarzyszy, można zjeść w każdym polskim mieście. Władze miasta próbują odciąć się od wizerunku Krakowa jako stolicy weekendowych szaleństw, również alkoholowych. Jednak spot kojarzy się przede wszystkim z mocno zakrapianą imprezą. - Ja tam nie widzę skacowanych. To zmęczenie dobrą zabawą - oburza się Marcin Helbin. - Każdy widzi w reklamie to, co chce zobaczyć. Najlepszy dowód, że reklama wszystkim się podoba - podkreśla. Zwraca też uwagę na inną sprawę: - Reklama ma przynieść określony skutek. Poczekajmy, a zobaczymy, jakie będą jej efekty - uważa.