Kupowanie sztuki to prestiż i dobra lokata - mówi pragnący zachować anonimowość pracownik krakowskiego banku, prywatnie kolekcjoner. - Ostatnie spadki na giełdzie pokazały, że można na niej nie tylko zarobić, ale i nieźle stracić. Najlepsze inwestycje to nieruchomości, ziemia i właśnie sztuka. Nie przyznaję się, czyje obrazy mam w domu, mówię zwykle, że kupiłem je na aukcji w szkole plastycznej lub na ASP. Nie chciałbym kiedyś zastać pustych ścian. Nie wątpię jednak, że moja kolekcja za kilka lat będzie warta kilkakrotnie więcej, niż za nią zapłaciłem. Kto kupuje sztukę? - Nasi klienci to zwykle osoby młode, najczęściej przedstawiciele wolnych zawodów. Wiedzą, co i dlaczego kupują - dowiedzieliśmy się w Galerii Starmach. Zdaniem Jerzego Biernata, kupowanie dzieł sztuki jest formą inwestowania coraz popularniejszą na świecie. - Istnieje nawet tzw. art-banking - w polskie dzieła sztuki inwestuje coraz więcej zachodnich instytucji finansowych. Dlatego zwracam się z apelem do Polaków, żeby kupowali prace artystyczne nie tylko z myślą o lokacie pieniędzy. Dobrą grafikę można kupić już za 200 złotych, tyle samo zapłacimy za maszynowy obrazek sprzedawany w sklepach z wyposażeniem wnętrz. Dlaczego w takim razie nie kupić sobie czegoś oryginalnego, a przy okazji dać zarobić artyście - pyta. Historia Kopciuszka - Wiele osób zwiedzających nasze wystawy pyta, ile lat ma artysta. Jeśli powyżej trzydziestu, nie są zainteresowani kupnem. Szukają artystów młodych, w nadziei, że kupiony teraz za niewielką sumę obraz przyniesie im w przyszłości poważny zysk - mówi Marta Tarbuła, założycielka i właścicielka Galerii Zderzak. Dla niej i innych marszandów po kilku chudych latach na rynku sztuki przyszły w końcu lata tluste. W kilkudziesięciu krakowskich galeriach królują prace twórców najmłodszego pokolenia. Sprzedają się najlepiej, ponieważ kupujący ma nadzieję, że płacąc kilkaset złotych za obraz, za kilka lat sprzeda go za kilkadziesiąt tysięcy. Tak właśnie było z pracami Wilhelma Sasnala. Urodzony w Tarnowie malarz, absolwent krakowskiej ASP debiutował w 1999 roku w Galerii Zderzak. Wówczas jego prace można było kupić za kilkaset złotych. Teraz obrazy z podpisem Sasnal osiągają na światowych aukcjach zawrotne ceny. Są w zbiorach m.in. warszawskiego Centrum Sztuki Współczesnej, Galerii Saatchi, Tate Modern w Londynie, nowojorskim Museum of Modern Art., a także Gughenheim Museum. Prace Wilhelma Sasnala znalazły się również w kolekcji Znaki Czasu, która jest podstawą tworzonego w Krakowie Muzeum Sztuki Współczesnej. O takiej karierze dla młodych artystów marzą wszyscy kupujący dzieła sztuki. Sztuka i marketing Marta Tarbuła odbiera w tygodniu po kilka ofert młodych artystów. - Przysyłają płyty ze sfotografowanymi obrazami, niektórzy drukują nawet własne katalogi. Mają wielki pęd do tego, by zaistnieć i zarobić. Słyszałam, że w akademiach plastycznych mają specjalne zajęcia z marketingu - mówi założycielka Galerii Zderzak. Wśród przysyłających swe portfolia artystów szuka postaci oryginalnych, kroczących własną ścieżką, niekopiujących dokonań poprzedników. - Zdarza się, że klienci pytają mnie, ile będą mogli zarobić na wskazanym obrazie. Nie wiem, nie jestem bankowcem. Wiem tylko, że wielu artystów, którzy debiutowali u nas, stało się prawdziwymi sławami. To moja rekomendacja - dodaje. Kiedy rozmawiamy, trwa wystawa prac Radka Szlagi, absolwenta i pracownika Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Cztery z wywieszonych prac są już sprzedane. Cena? Od pięciu tysięcy w górę. To jeszcze niewiele, za kilka lat suma to może wzrosnąć przynajmniej dwukrotnie. - Raczej nie zdarza się, żeby przyszedł ktoś i powiedział, że ma do wydania kilka tysięcy, więc coś mógłby kupić. Nasi klienci to zwykle ludzie młodzi, często związani z bankowością czy funduszami inwestycyjnymi - mówi Marta Tarbuła. - Śledzą portale prowadzone przez młodych historyków sztuki, czytają recenzje, dobrze wiedzą, gdzie znajdują się prace interesujących ich artystów. Kupowanie dzieł sztuki traktują jak mądrą inwestycję. To napędza artystów młodego pokolenia, którzy czują zarobek. Czasami tylko boję się, że świetnie nauczą się sprzedawać, lecz w pogoni za zarobkiem przestaną mieć co sprzedawać. Ewelina Zambrzycka ewelina.zambrzycka@echomiasta.pl