Policjanci zatrzymali mężczyznę, podejrzewanego o zabicie Catriny Z. To kierowca autobusu MPK, którym w nocy z piątku na sobotę dziewczyna wracała do domu. Jak ustalił reporter RMF, podejrzany jest już w Krakowie. Prawdopodobnie jeszcze dzisiaj przed południem Mirosław Ł. stanie przed prokuratorem i wtedy formalnie zostaną mu postawione zarzuty. Mężczyzna wskazał już policji miejsce, gdzie schował metalowy pręt, którym uderzył kobietę. Jakie zarzuty? Początkowo pewne było, że będzie to zarzut zabójstwa. Jednak teraz okazuje się, że nie jest to takie oczywiste. Sekcja zwłok Catriny Z. wykazała, że studentka zmarła w wyniku zachłyśnięcia się wodą. To oznacza, że tuż po pobiciu, kiedy kierowca MPK wrzucał ją do przydrożnego rowu, dziewczyna jeszcze żyła. Kierowca może więc tłumaczyć się, że nie chciał zabić - wtedy może usłyszeć zarzuty na przykład pobicia ze skutkiem śmiertelnym i drugi zarzut nieudzielenia pomocy. Ale jeżeli okaże się, że kierowca miał świadomość, że zostawiona w rowie dziewczyna może umrzeć - to wtedy usłyszy zarzut zabójstwa. W pierwszym przypadku - zarzutu pobicia może grozić mu do 12 lat więźnia - w przypadku zabójstwa - dożywocie. Tragiczny kurs linią 610 Martwą dziewczynę znaleziono w sobotę nad ranem na jednym z krakowskich osiedli. Kobieta została kilka razy uderzona w głowę, później morderca wrzucił ją do rowu z wodą. 44-latek jeździł linią 610. W nocy z piątku na sobotę miał kurs na osiedle, gdzie mieszkała 21-latka. To ona była ostatnim pasażerem tej linii. Kiedy dojechali do końcowego przystanku, między dziewczyną a kierowcą doszło do sprzeczki. Kierowca w pewnym momencie wyciągnął pręt i kilka razy uderzył studentkę w głowę. Kiedy dziewczyna straciła przytomność, wyniósł ją z autobusu i wrzucił do przydrożnego rowu. Tam znalazł ją nad ranem w sobotę przypadkowy przechodzień. 21-latka miała podwójne polsko-brytyjskie obywatelstwo. W Anglii studiowała historię sztuki, do Polski przyjechała na praktykę.