Pomocną dłoń do byłego mistrza wyciągnęła rada rodziców i dyrektor szkoły - pisze Gazeta Krakowska. Łuszczek w 1978 r. podczas mistrzostw w Lahti wygrał bieg na dystansie 15 kilometrów, a na 30 kilometrów był trzeci. Dwukrotnie reprezentował Polskę na igrzyskach, ale medalu nie zdobył. Po zakończeniu kariery sportowej Łuszczkowi nie przelewało się. Nie dostał olimpijskiej emerytury. W 2001 r. premier Jerzy Buzek przyznał mu specjalną rentę. - Różnie to było. Czasami nie było za co zapłacić rachunków - wspomina. Wybitny sportowiec nie został trenerem. Teraz, za sprawą rodziców i dyrekcji podstawówki, którą sam skończył, dzieli się swoim doświadczeniem z dziećmi. Zajęcia, które rozpoczęły się na początku ferii, odbywają się codziennie na stadionie Centralnego Ośrodka Sportu. Na nartach biega razem z mistrzem od 15 do 20 dzieciaków. Najmłodsza dziewczynka ma 6 lat. - Gdy ja zaczynałem, byłem starszy niż one. Dzieci robią ogromne postępy - mówi podpatrując postępy swoich podopiecznych Łuszczek. Władze szkoły i rodzice postanowili, że zatrudnią Łuszczka na umowę zlecenie. W ten sposób były mistrz będzie robił to, co kocha i przy okazji dorobi. Dyrektor szkoły Stanisław Brzęk zaznacza, że grzechem byłoby nie skorzystać z doświadczenia mistrza świata. - W Polsce brakuje odpowiedniego "zagospodarowania" byłych sportowców - podkreśla. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Dzieci garną się do treningów. - Lubię zajęcia z panem Łuszczkiem. Na początku chciałem skakać na nartach, ale to niebezpieczne. Można się wywrócić. Wolę biegać - mówi Mateusz Gąsienica-Makowski, uczeń II klasy. - Gdy pytaliśmy na początku kto chce trenować bieganie, zgłosiło się tylko kilka osób. Dopiero, gdy pojawiło się nazwisko Łuszczak, chętnych przybyło - mówi dyrektor Brzęk. Jeżeli dzieci po feriach nadal będą chciały trenować bieganie, Łuszczek będzie prowadził zajęcia 2-3 razy w tygodniu.