Właścicielem "Glimaru" jest Nafta Polska. W porównaniu z dwiema największymi rafineriami w Polsce - PKN Orlen i Rafinerią Gdańską - "Glimar" jest niewielką firmą. Rocznie przerabia ok. 140-160 tys. ton ropy, czyli ok. 1 proc. przerobu ropy naftowej w Polsce. Na prostą miała wyprowadzić firmę budowa instalacji do produkcji nowoczesnych wyrobów petrochemicznych. Do tej pory wydano na nią 300 mln zł, nikt nie jest jednak w stanie podać, ile jeszcze będzie kosztować. - Pan mnie uprzejmie takich pytań nie zadaje. To komisja Rywina, czy inna jest do takich pytań - powiedział radiu RMF Bogdan Janicki, prezes firmy. Według naszych informacji, potrzeba co najmniej drugie tyle, by zakończyć inwestycję. Firma nie zmodernizowała też instalacji i nie wprowadziła nowych technologii. "Glimar" do dziś bazuje na ulgach transportowych, które za kilka dni mogą zostać zniesione. Kolejne zarządy, zamiast inwestować pozyskane z ulg pieniądze, po prostu je przejadały. W efekcie zadłużenie spółki sięgnęło miliarda złotych. Jeśli zakład upadnie, na bruk może trafić prawie 500 osób. Podobny los może spotkać pozostałe rafinerie na południu Polski, należące do Nafty Polskiej, Czechowice i Jasło. Także i tam nic się nie robi, by skutecznie restrukturyzować spółki. W czerwcu 2003 roku prezes Grupy Lotos Paweł Olechnowicz obiecywał, że uratuje te rafinerie. Co ciekawe, już od połowy ubiegłego roku, właśnie tam zasiadają członkowie zarządu Lotosu, który dopiero w przyszłym roku ma przejąć akcje tych rafinerii. Zdaniem analityków biznesu paliwowego, sprawą "Glimara' dawno powinna zająć się prokuratura.