W ostatnich tygodniach dwóch zarządców - Zespół Obsługi Mienia Komunalnego oraz Andrychowska Spółdzielnia Mieszkaniowa - zostało ukaranych wielomilionowymi karami ze niewłaściwą przycinkę konarów drzew. Pod koniec stycznia kara spadła na ZOMK, gminną spółkę, który odpowiada w Andrychowie za utrzymanie zieleni miejskiej na gminnych terenach. Okazało się, że kwietniu ubiegłego roku wyłoniona w drodze przetargu - na zlecenie ZOMK - firma niezbyt fachowo wykonała przycięcia drzew. W efekcie wydział ochrony środowiska wadowickiego starostwa wszczął postępowanie w sprawie uszkodzenia ponad 20 drzew. W styczniu na ZOMK nałożona została kara administracyjna -2,6 mln zł! Niewłaściwie przycięli konary Niedawno podobna sprawa została sfinalizowana w przypadku pielęgnacji drzew, przeprowadzanej jesienią 2009 roku na zlecenie spółdzielni mieszkaniowej w Andrychowie. Urząd miejski też nałożył kary administracyjną na spółdzielnię: 316 tys. zł za usunięcie bez zezwolenia 7 drzew oraz 2,9 mln zł za zniszczenie ponad 90 drzew. Na razie żadna z ukaranych firm nie zapłaciła jednak ani złotówki. Kary zostały nałożone w zawieszeniu - jeśli uszkodzone drzewa odrosną w ciągu 3 lat - kary zostaną umorzone. Zresztą, spółdzielnia mieszkaniowa złożyła odwołanie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Na razie nie uiścili ani złotówki - Absolutnie nie zgadzamy się z tą decyzją i uzasadnieniem. Złożyliśmy odwołanie - mówi prezes spółdzielni mieszkaniowej Bogumiła Zacny-Sporysz. Podkreśla, że wszystkie objęte przycięciami drzewa do dnia dzisiejszego rosną. Nawet te, które rzekomo zostały usunięte. Spółdzielnia dysponuje ekspertyzami, które potwierdzają, że z drzewami wszystko jest w porządku. Swoje ekspertyzy mają także urzędy, które nakładały kary: magistrat w Andrychowie (w przypadku drzew przycinanych na zlecenie spółdzielni) i Starostwo Powiatowe w Wadowicach (w przypadku drzew przycinanych na zlecenie ZOMK). Te ekspertyzy potwierdzają z kolei, że drzewa zostały uszkodzone w znacznym stopniu. Najwięcej stracą... mieszkańcy Te sprawy wiele łączy. W razie "czarnego scenariusza", gdyby drzewa nie przetrwały wspomnianych 3 lat, zarządcy nieruchomości będą musieli zapłacić kary. Zapłacą zapewne mieszkańcy. Obie mają również wspólną genezę: zostały podjęte z inicjatywy mieszkańców, którym nie podobały się "kikuty", jakie pozostały po niektórych "pielęgnowanych" drzewach. Zaalarmowali organizację ekologów z Bielska-Białej. To ekolodzy oficjalnie występowali z wnioskami o wszczęcie postępowań administracyjnych w sprawie zniszczenia drzew, domagając się ukarania odpowiedzialnych. GM Czytaj więcej: Podwyżki po zwolnieniach Woda z policyjnej działki od lat zalewa posesje i dom Teresy Bafii Domy z wyrokiem