Na razie kobieta odwołała się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Sprawę ujawnili mieszkańcy Borku Fałęckiego, którzy w lipcu 2005 roku anonimowo dostarczyli dokumentację fotograficzną do Stowarzyszenia Mieszkańców Borek Fałęcki oraz Towarzystwa na rzecz Ochrony Przyrody. Organizacje te stały się stronami w postępowaniu w sprawie. - Pod pretekstem wycinki suchych drzew wycięto także drzewa zdrowe. Wycinka trwała około trzech tygodni. Niemal każdego dnia mieszkańcy wzywali na miejsce Straż Miejską, policję i inspektorów z wydziału kształtowania środowiska - relacjonuje osoba ze Stowarzyszenia Mieszkańców Borek Fałęcki (nazwisko do wiadomości redakcji). Właścicielka terenu otrzymała zgodę na wycięcie 116 drzew ze względu na ich zły stan zachowania. Jednak w lipcu 2005 roku inspektorzy przeprowadzili wizję lokalną i stwierdzili usunięcie dodatkowych 24 sosen. Kolejne kontrole wykazały wycięcie jeszcze 22 drzew różnych gatunków (12 sosen, 5 dębów 2 robini, jarzębiny, klona i jesiona). Zdaniem Mariusza Waszkiewicza, prezesa Towarzystwa na Rzecz Ochrony Przyrody, wysoka kara mogłaby być przestrogą dla osób chcących samowolnie wycinać drzewa, ale nie wiadomo, czy tak będzie. I to nie tylko ze względu na odwołanie do SKO. - Na terenie tym planuje się budowę zespołu budynków wielorodzinnych. Jeśli do tego dojdzie, to sprzedaż jednego, góra dwóch takich mieszkań zrekompensuje wymierzoną karę - stwierdza przyrodnik. Wicedyrektor Wydziału Kształtowania Środowiska UMK Ewa Olszowska-Dej przypomina, że właściciel nieruchomości nie może samowolnie usunąć drzewa, nawet suchego, z wyjątkiem drzewa owocowego lub młodego, które nie ma jeszcze pięciu lat. Chęć usunięcia drzewa należy zgłosić w Wydziale Kształtowania Środowiska, który wydając zezwolenie, może nałożyć warunek nasadzenia innego drzewa w zamian. Wycinka nie jest obciążona opłatą, jeśli jej cel nie jest związany z prowadzeniem działalności gospodarczej, tylko np. z bezpieczeństwem lub pielęgnacją. - Nieważne, czy drzewa rosną na terenie gminnym czy prywatnym, bo są one dobrem nas wszystkich - podkreśla wicedyrektor Olszowska-Dej. W przypadku stwierdzonej samowoli naliczane są kary, których stawki zależą od gatunku drzewa i są zapisane w rozporządzeniu Ministra Środowiska z 16 października 2007 roku. - Prawie półtora miliona kary jest faktycznie rzadkością. Większość kar opiewa na kwoty kilkudziesięciu lub kilkuset tysięcy złotych, które w większości udaje się wyegzekwować - mówi Ewa Olszowska-Dej. O bezprawnych wycinkach urzędnicy najczęściej dowiadują się od Straży Miejskiej, w której interweniują najbliżsi sąsiedzi. - W okresie wiosenno-letnim, kiedy nasilają się prace pielęgnacyjne przy drzewach, otrzymujemy takie sygnały niemal codziennie - przyznaje Marek Anioł, rzecznik prasowy straży. Strażnicy zapewniają, że weryfikują na miejscu każde takie zgłoszenie, często jednak chodzi tylko o przycięcie drzewa, na które prywatny właściciel nie musi mieć pozwolenia. PP paulina.polak@dziennik.krakow.pl