- Pumę zobaczyłem w poniedziałek około godziny 16. Przebywałem przy pomieszczeniach gospodarczych, gdy usłyszałem szelest. Odwróciłem się i zobaczyłem wielkiego kota. Puma od razu uciekła, skacząc przez płot - mówi Robert Hogendorf, pracownik, który pomaga bernardynom. Zakonnicy podejrzewają, że puma zdobywa u nich pożywienie. Resztkami, pochodzącymi z działającej przy klasztorze kuchni dla ubogich, karmione są bowiem koty. Nietypowe ślady na śniegu - W ciągu tygodnia kilkakrotnie widziałem nietypowe ślady na śniegu. Jakiś kot stawiał ponadmetrowe kroki. Tak wielkich odcisków nie mogło zostawić żadne zwierzę żyjące w Polsce - stwierdza brat Michał. Zakonnik podążył tropami, które wiodły ul. Bernardyńską w kierunku Wątoku. - Pływają tam kaczki. Prawdopodobnie puma poluje właśnie na nie - dodaje brat Michał. Sprawę zgłoszono straży miejskiej. - Na podstawie śladów nie mogliśmy potwierdzić, że w mieście rzeczywiście grasuje puma. Jeżeli pojawią się kolejne zgłoszenia, wówczas uruchomimy procedury, jakie obowiązują w takich przypadkach - mówi Jacek Pietrus, z-ca komendanta straży miejskiej. Dziki kot był widziany kilka razy Kolejne przypadki są, ale nie zostały zgłoszone. Od jednej z wolontariuszek współpracujących z Fundacją Zmieńmy Świat dziennikarze dowiedzieli się, że drapieżnik był widziany w czwartek przez emerytowanego nauczyciela mieszkającego przy ul. Starodąbrowskiej. Dziki kot szukał pożywienia w okolicy śmietników. Uciekł, gdy mężczyzna zbliżył się do niego. - Ten nauczyciel udziela mi korepetycji, stąd dowiedziałam się o całej sprawie. Początkowo myślał, że to jakiś duży wilczur. Gdy podszedł bliżej, zobaczył wielkiego kota - opowiada Agnieszka, pomagająca Fundacji Zmieńmy Świat. "Puma musiała komuś uciec" Naturalnym środowiskiem pum, zwanych także kuguarami, są kraje Ameryki Północnej, Środkowej i Południowej. - Jeżeli ci ludzie się nie mylą, to puma musiała komuś uciec, być może pochodzi z jakiejś nielegalnej hodowli. Głodny drapieżnik może się pojawiać w pobliżu ludzkich zabudowań. Na świecie odnotowano kilkadziesiąt ataków na ludzi - ostrzega Mirosław Łoboda, łowczy okręgowy. Łukasz Jaje Czytaj więcej: Gminy zamykają szkoły, bo brakuje im pieniędzy Subwencji wystarczy tylko w "jedynce" Wskazują drogę do pamiętek sprzed lat