Protestujących była ponad setka, nawet młodzież i dzieci. Przynieśli biało-czerwone flagi, gwizdki, syrenę alarmową, transparenty: "Dość tirów pod oknami", "Tiry na tory" oraz "Chrońmy człowieka". Rozwiesili białą płachtę z napisem: "Tu giną ludzie", zapalili znicz. Skandowali: "Żądamy obwodnicy!". Mimo że na polecenie policjantów kierujących ruchem, co kilka chwil - choć niechętnie - schodzili z blokowanego przejścia dla pieszych, w obydwie strony tworzyły się korki. Protest zorganizowano, bo mocno opóźniają się przygotowania do budowy drogi, która wyprowadziłaby ruch na popularnej wśród kierowców "krajówce" poza centrum Zabierzowa. A tak samochody jeden za drugim przejeżdżają pod ich oknami bez względu na porę dnia. Może nawet dwadzieścia tysięcy na dobę. Ruch na drodze nie daje im żyć Punktualnie o godz. 10 pierwsi uczestnicy protestu weszli na przejście dla pieszych przy skrzyżowaniu ul. Śląskiej z ul. Krótką, na wylocie z Zabierzowa w kierunku Śląska. Każdy miał podobne żale: ruch na drodze nie daje im żyć. - Nie mogę spać, oddychać, mieszkać. Dom stawiali rodzice z pożyczek, a ja muszę się zastanawiać, czy się nie wyprowadzić. Nikt nie zdaje sobie sprawy, że każdy dzień życia tutaj to dla nas prawdziwa mordęga. Trudno usłyszeć nawet własne myśli! - gorączkowała się Ewa Kwapisz, mieszkanka Zabierzowa. - Puste samochody tłuką się, a załadowane blokują drogę. Pędzą jak oszalałe, nawet nie da się przejść na drugą stronę. Nie pomagają nasze prośby, więc trzeba było wybrać bardziej drastyczną formę nacisku. Bo coraz częściej słychać, że obwodnica może w ogóle nie powstać - mówił z kolei Tadeusz Mazur. - Ludzie są zdesperowani, bo ileż można czekać na obwodnicę?! Okna nie można otworzyć, spać nie da rady - tylko hałas, zapylenie. A kto zapłaci za zniszczenia domów od drgań powodowanych przez ciężarówki? - zastanawiał się radny gminny Edmund Dąbrowa. Słowa, słowa, obietnice, a obwodnicy nie ma - Forsuje się temat obwodnicy przed każdymi wyborami, i to od czterech kadencji, a potem nagle po wyborach okazuje się, że nie da się nic zrobić. Słowa, słowa, obietnice i nic więcej - zwracał uwagę Adam Gwizdała ze Społecznego Komitetu na Rzecz Budowy Obwodnicy Zabierzowa. Tereny pod budowę obwodnicy Zabierzowa wpisano do planów zagospodarowania przestrzennego w 1991 r. Pierwotnie Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad w Krakowie zapowiadała, że prace budowlane ruszą w 2007 roku. Jednak dopiero w lipcu 2007 staraniem wójt Zabierzowa Elżbiety Burtan i posła Andrzeja Adamczyka obwodnica została wpisana do Rządowego Programu Budowy Dróg Krajowych na lata 2008-2012. Kiedy wreszcie w połowie 2008 roku rozpoczęły się prace projektowe, opóźniały je kolejne protesty, m.in. właścicieli ogródków działkowych w Brzeziu, mieszkańców części samego Zabierzowa; ostatnio okazało się, że na terenach, przez które planowano przeprowadzić szosę, w 1997 r. wojewoda wprowadził... zakaz budowy m.in. dróg publicznych, bo to strefa ochronna ujęcia wody pitnej na rzece Rudawie. Szansę, aby zmienić decyzję ma Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Krakowie, ale wymaga to sporządzenia analizy hydrologicznej. I właśnie wczoraj okazało się, że GDDKiA nie ma na to pieniędzy, więc zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami ok. 53,5 tys. zł wyłoży gmina. - Przygotowanie dokumentu trwa dwa, trzy miesiące, więc sądzę, że pod koniec roku inwestor będzie mógł wystąpić o decyzję środowiskową. Tyle, że przygotowanie dokumentów to nie wszystko, dopiero zacznie się walka o pieniądze, a w zależności od wariantu obwodnica może kosztować 120-180 mln zł - powiedziała wczoraj Elżbieta Burtan, która przyłączyła się do blokady drogi krajowej nr 79. - To pierwszy protest, ale nie ostatni, bo nie zamierzamy odpuścić. Ale na razie będziemy czekać i przyglądać się, jak GDDKiA pójdzie przygotowywanie dokumentacji - zapowiedział po zakończeniu blokady Edmund Dąbrowa. PIOTR SUBIK piotr.subik@dziennik.krakow.pl Czytaj więcej: Historyczne zwycięstwo Monitoring ciągle niepewny Piękne kobiety w ekologicznym gospodarstwie