Za kilka dni zostanie uruchomiona w Tarnowie pierwsza galeria handlowa. W 2010 roku otworzy swoje podwoje druga, niewykluczone też, że w przyszłości powstanie kolejna. Jedni się cieszą z tego powodu, inni martwią. Pierwsza galeria o nazwie "Tarnovia", zlokalizowana przy ul. Krakowskiej, ruszy w najbliższy wtorek. Znajdzie się w niej supermarket spożywczy i ok. 80 sklepów różnych branż. Na niedługo przed otwarciem, gdy placówka kompletowała kadrę, zainteresowanie pracą w galerii było olbrzymie. Zatrudnienie tam znajdzie ponad 400 osób. Głównie z tego powodu cieszą się władze samorządowe miasta. - Uruchomienie kilkuset miejsc pracy to pozytywny sygnał na naszym rynku - mówi Ryszard Ścigała, prezydent Tarnowa. - Inwestycja pozwoli zatrudnionym tam ludziom pracować i zarabiać - mam na myśli nie tylko pracę w charakterze handlowców, ale też całą, techniczną i logistyczną, obsługę obiektu. Jerzy Gawlik z Krakowskiej Kongregacji Kupców mówi, że duże liczby dotyczące zatrudnienia w handlu wielkopowierzchniowym są złudne. - Wielu pracowników otrzymuje zatrudnienie na cząstkowe etaty albo na umowy-zlecenie, są wśród nich także dorabiający sobie studenci. Dotyczy to głównie obsługi w halach. W miastach tej wielkości co Tarnów otwieranie takich obiektów mści się na niedużych sklepach i sklepikach. Minionej niedzieli byłem w Brzesku, gdzie od członka naszej Kongregacji usłyszałem, że w swoim sklepie musiał pozwalniać personel i sam stanąć za ladą i zająć się zaopatrzeniem. Wskutek rozwoju handlowych molochów takie sytuacje będą powtarzać się coraz częściej. Nadal jako kupcy podtrzymujemy stanowisko, że galerie i hipermarkety stanowią dla nas realne zagrożenie. Klienci z Tarnowa są jednak zadowoleni. Liczą na nowy rodzaj towaru, zwiększoną konkurencję i liczne promocje. Prezydent miasta przekonuje, iż pierwsza galeria handlowa to także pozytywny impuls gospodarczy, inwestycyjny oraz dodatkowe dochody dla miejskiej kasy. - To również pewien prestiż robienia zakupów w Tarnowie, w obiekcie, jakiego jeszcze w mieście nie było, miejmy też nadzieję, że i szansa na atrakcyjne ceny dla konsumentów - dodaje. Patrycja Nalepa, analityk handlu, w wywiadzie zamieszczonym na stronach Małopolskiego Stowarzyszenia Kupców i Przedsiębiorców w Krakowie mówi m. in.: " (...) W porównaniu do krajów zachodnich świetnie trzymają się u nas małe, tradycyjne sklepy spożywcze. Na Zachodzie nowoczesny format, czyli hiper- i supermarkety oraz dyskonty stanowią 60-80 proc. sprzedaży rynku spożywczego. W Polsce jest to tylko ok. 30 proc. Wynika to z charakterystycznego rozmieszczenia ludności w Polsce. Stosunkowo niewielka jest liczba osób mieszkających w największych miastach. (...) Na pewno małe sklepy nie znikną za rok czy dwa - wciąż mają ponad 50-procentowe udziały w sprzedaży. Dodatkowo te sklepy zrzeszają się, tworząc sieci franczyzowe, co pomaga im w przetrwaniu i sprostaniu konkurencji rynkowej. Oczywiście, nowoczesne formaty zyskują udziały w rynku, ale też poprzez otwieranie mniejszych placówek (...)". Wiesław Ziobro