Można za kilkadziesiąt złotych sprzedawać maturzystom prezentacje na egzamin ustny z języka polskiego, albo - co jeszcze łatwiejsze - oferować maturalne przecieki na egzamin pisemny. Od poniedziałku trwa maturalna sesja egzaminacyjna. Ponad 400 tys. uczniów w całej Polsce zdaje swój najważniejszy egzamin w życiu. Część maturzystów zamiast ślęczeć po nocach nad książkami przetrząsa Internet w poszukiwaniu "pewniaków" i przecieków. Koniunkturę postanowili wykorzystać sprytni naciągacze - ujawnia gazeta. Na stronie "przecieki2008" czytamy m.in. "Matura wcale nie jest taka ważna, nie zależą od niej dobre studia, praca, życie. Wyślij sms-a za złotówkę, w zamian dostaniesz prawdziwe przecieki". - Spróbowałam - informuje na jednym z forów Magda z Krakowa. "1 zł mi nie żal, a dobrze to wygląda, bo i daty i kod się zgadzają - dodaje. "DP" również spróbował. Wysłał sms-a na podany numer. W zamian dostał adres strony internetowej "maturalne.przecieki2008", na której widniały arkusze maturalne na egzamin z języka polskiego, języka angielskiego i wiedzy o społeczeństwie. Rzeczywiście wszystko się zgadzało, z tą jednak różnicą, że zamiast "prawdziwego przecieku" gazeta weszła w posiadanie testów maturalnych z ... 2005 r. Co więcej - koszt całej operacji wyniósł nie 1 zł, ale, bagatela, 7,32 zł. To sporo, zważywszy, że maturalne arkusze z lat ubiegłych dostępne są bezpłatnie na stronie internetowej Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Od podobnych stron aż roi się w sieci. Na niektórych ceny "usługi" sięgają 19, a nawet 25 zł. Nie każdemu internetowemu naciągaczowi chodzi jednak wyłącznie o pieniądze. Kusząc maturzystów "pewnymi przeciekami" oszuści wyłudzają także adresy mailowe (podawajcie maila to wyślę wam arkusze - apelują), a nawet... śmiałe zdjęcia maturzystek - czytamy w "Dzienniku Polskim".