- Boimy się promieniowania elektromagnetycznego. Każdy z nas ma dzieci, wnuki i chce, żeby żyły tu bezpiecznie - mówi Ewa Staszak. Jej działka sąsiaduje z tą, na której powstaje inwestycja. Ludzie podkreślają, że już dwa takie maszty są w okolicy. - Kto zapewni, że niebezpieczne fale nie będą się nakładać, sumować, wywoływać chorób i nowotworów? - załamuje ręce inna sąsiadka, Teresa Rojek. Kolejny mieszkaniec Janusz Brożek zwraca uwagę, że ta inwestycja znacznie obniży wartość ich działek. - Nie będziemy mieli nawet możliwości sprzedaży swoich domów. Kto je kupi? Kto zechce z okna spoglądać na anteny? - pyta. Ludzie są przerażeni Mieszkańcy dowiedzieli się, że Telefonia Play starała się o pozwolenie na budowę od 2009 r. Ludzie są przerażeni, że nikt od tamtej pory nie konsultował z nimi planów budowy. Gmina Iwanowice o sprawie wiedziała, a powiat krakowski wydawał pozwolenie w marcu 2011. Adam Wójcik, członek Zarządu Powiatu twierdzi, że urzędnicy sprawdzili, że w obrębie 150 m od głównej wiązki promieniowania nie ma budynków mieszkalnych. - Inwestycja nie należy do przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko - przekonuje Wójcik. Dlatego nie robiono raportu oddziaływania na środowisko i konsultacji społecznych. Nie było konsultacji społecznych Mieszkańcy są tym rozgoryczeni. Marcin Kaźmirowski, bezpośredni sąsiad posesji, na której powstaje maszt, pokazuje dokumenty. - Wynika z nich, że pola elektromagnetyczne o wartościach wyższych niż dopuszczalne będą sięgały 70 m od nadajnika. Mapy wskazują, że te pola wychodzą na moją działkę, a mimo to nikt nie informował mnie o przedsięwzięciu - denerwuje się pan Marcin. Ludzie mają żal do sąsiada Piotra Kaźmirowskiego, który podpisał umowę z Play, by na jego działce postawiła maszt. Dariusz Wojas niedaleko buduje nowy dom. - Zastanawiamy się z żoną, czy kontynuować budowę? Mamy małe dziecko i boimy się o nie. Nie wiemy, co robić - przyznaje pan Dariusz. W podobnej sytuacji jest Stanisław Fundament, który tuż obok zaczął budowę domu i denerwuje się na urzędników. - W październiku 2010 r. wydali mi pozwolenie na budowę. Ani słowem nie wspomnieli o maszcie. Przecież mogłem budować w innym miejscu - irytuje się. Wszystkiemu winni są urzędnicy? Tymczasem Play spycha odpowiedzialność za konsultacje społeczne na urzędników gminy i powiatu. - Wydanie pozwolenie na budowę dla tej stacji zajęło administracji samorządowej 15 miesięcy! W tym czasie informacja trafiła też do gminy Iwanowice. Wydaje się, że jest to wystarczający czas na dokonanie skutecznych konsultacji - mówi Ewa Sankowska-Sieniek z biura prasowego Play'a. Przyznaje, że jej firma nie prowadzi konsultacji typu "od domu do domu", bo prawo tego nie wymaga i jej zdaniem są one merytorycznie nieefektywne. Ludzie są pewni, że gdyby do tego doszło, blokowaliby przedsięwzięcie. "Ludzie nas wyklinają, żyć nie dają" Odpowiadając na pytanie, jak anteny i promieniowanie będzie wpływało na ludzi, Ewa Sankowska-Sieniek pomija negatywne skutki. Widzi jedynie pozytywny wpływ, czyli możliwość korzystania z usług telekomunikacyjnych. Piotr Kaźmirowski natomiast zaznacza, że zgodził się na ustawienie masztu na swojej działce ze względu na chęć zysku. - Firma płaci za to 1250 zł brutto miesięcznie. Wynegocjowałem tę cenę, bo dawali 800 zł - mówi mężczyzna. Teraz z żoną Zofią żałują, że podpisali tę umowę. - Ludzie nas wyklinają, żyć nie dają - mówi pani Zofia. - Gdybyśmy mogli, to wycofalibyśmy się z tej umowy, ale musielibyśmy płacić kary - przyznaje Piotr Kaźmirowski. Barbara Ciryt barbar.ciryt@dziennik.krakow.pl Czytaj więcej: Holendrzy zamieszkają w Krakowie, Włosi zainteresowani Wieliczką Nie takie bloki straszne Protestują przeciwko zmianom