Starcia z policją, przepychanki, zatrzymania - tak bywało co roku podczas krakowskich marszów. - W Krakowie wyraźnie da się odczuć duże napięcie związane z marszami, czego nie dostrzegam w innych miastach, np. w Warszawie - powiedział Krystian Legierski,działacz na rzecz obrony praw mniejszości narodowych, który pojawia się od 2004 r. na marszach pod Wawelem. Tolerancyjni kontra wszechpolacy W tym roku pochód propagujący tolerancję i równość odbywający się w ramach obchodów Festiwalu Kultury Gejowskiej i Lesbijskiej wyruszy z placu Matejki, by Plantami przejść do ulicy Grodzkiej i stamtąd na Rynek. Start zaplanowano na sobotnie południe, 26 kwietnia. Organizacje sprzeciwiające się tego typu marszom, m.in. Młodzież Wszechpolska, Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi, Obóz Narodowo-Radykalny czy Narodowe Odrodzenie Polski, zapowiadają walkę z takim, ich zdaniem, promowaniem homoseksualizmu. - Młodzież Wszechpolska przewiduje, że na ich zgromadzeniu będzie 100-400 osób, z kolei przedstawiciele Fundacji "Kultura dla Tolerancji - oceniają liczbę uczestników na mniej więcej 2 tysiące - informuje Adam Młot, pełnomocnik prezydenta ds. miejskich imprez masowych. - Obie strony zobowiązały się do przestrzegania określonych reguł. Jeśli ktoś je złamie, manifestacja zostanie rozwiązana i uznana za nielegalną. - Chcemy, aby na cztery kwietniowe dni Festiwal odmienił Kraków w miasto otwarte, nie bojące się eksperymentować i stawiać odważnych pytań - wyjaśniają organizatorzy festiwalu z Fundacji "Kultura dla Tolerancji". Po ogromnych emocjach, jakie tego typu imprezy wywołują, widać jak bardzo życie publiczne jest w Krakowie ograniczone- zauważył Sebastian Liszka. Burzliwa historia Marsze odbywają się w Warszawie, Poznaniu i Krakowie. W stolicy od 2001 roku, natomiast w Poznaniu i Krakowie od 2004 roku. W każdym miejscu mają inną formę, jako Parada Równości w Warszawie, Marsz Równości w Poznaniu i Marsz Tolerancji w Krakowie. - Różnica pomiędzy imprezą w Krakowie a imprezą w Warszawie jest ogromna. W stolicy przybiera ona atmosferę radosnego karnawału. Jest zabawa, platformy z muzyką, tańce. W Krakowie z racji tego, że jest to miasto bardziej konserwatywne, gdzie szanuje się tradycje i jest dużo miejsc związanych z religią, marsz jest bardziej zabraniem głosu w ważnej dyskusji niż nawiązaniem do karnawału. Pokazujemy, że ludzie w Krakowie są różnorodni, co widać zresztą po uczestnikach marszu. Przychodzą osoby heteroseksualne, niepełnosprawni, ludzie starsi czy rodzice z dziećmi - wyjaśnia Tomek Szypuła z Kampanii Przeciw Homofobii. Krakowskie świętości Przez Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Piotra Skargi marsz określany jest jako "homoseksualne barbarzyństwo". Już w zeszłym tygodniu pojawiły się w Krakowie żółte plakaty z takimi hasłami. - Chcemy zwrócić uwagę na prawdziwe oblicze tzw. Marszów Tolerancji. Fotografie prezentowane na plakacie przypominają o skandalicznych wydarzeniach, które miały miejsce podczas ostatnich parad. Dwa lata temu aktywiści homoseksualni dokonali zbezczeszczenia Grobu Nieznanego Żołnierza, a w ubiegłym roku marsz homoseksualistów miał charakter wybitnie antykatolicki - wyjaśnia Piotr Kucharski ze Stowarzyszenia im. P. Skargi. Chodzi tu o zgromadzenie gejów i lesbijek na pl. Matejki oraz o skandowanie pod "oknem papieskim" haseł nawołujących do tolerancji. - Protesty są wszędzie, ale w Krakowie jest wyjątkowo silny opór środowisk konserwatywnych. Wszędzie w centrum są święte miejsca i bardzo łatwo, choć bezpodstawnie, oskarżać nas o atak na te świętości - ripostuje Sebastian Liszka. Tolerancja czy propaganda? Wszechpolacy tym razem chcą zorganizować na Rynku pikietę pod hasłem "Taktyka trzech kroków". - Przykłady innych krajów uczą nas, że geje i lesbijki małymi krokami chcą doprowadzić do legalizacji związków homoseksualnych i adopcji dzieci. A marsze są próba przekonania do tego społeczeństwa - uważa Paweł Kusak z małopolskiego oddziału Młodzieży Wszechpolskiej. Chcemy po prostu pokazać, że jesteśmy normalnymi ludźmi. Dać sygnał innym gejom i lesbijkom, żeby nie bali się ujawniać - mówi Tomek Szypuła. - Staramy się administracyjnie zablokować paradę homoseksualistów, uniemożliwić ich przemarsz poprzez rezerwację tej godziny. Ale nie będzie to marsz, ponieważ nie chcemy później być mieszani w uliczne awantury, z którymi nie mamy nic wspólnego - zapowiada Kusak. Do protestów szykuje się również Narodowe Odrodzenie Polski, którego członkowie mówią, że marsz jest propagandą homoseksualizmu. Urzędnicy chcą spokoju W krakowskich marszach chętnie uczestniczą osoby publiczne. Od początku z festiwalem mocno związana jest polityk i działaczka społeczna prof. Maria Szyszkowska, publicystka i pisarka Kinga Dunin, Anna Burzyńska z Wydziału Polonistyki UJ, Sławomir Sierakowski z "Krytyki Politycznej" czy Krystyna Slany z Instytutu Socjologii UJ. Miasto co roku wydaje zgody na marsze, ale urzędnicy woleliby, żeby się one nie odbywały, przynajmniej nie w centrum. - Ubolewam, że polskie prawo nie zakazuje tego typu zgromadzeń w niektórych częściach miasta - dodał Adam Młot. Obie strony rozdzielać będą policjanci. Katarzyna Ponikowska katarzyna.ponikowska@echomiasta.pl Dr Wiesław Ślósarz, seksuolog, wyjaśnia, dlaczego trudno nam o akceptację odmienności seksualnej Brak akceptacji dla homoseksualizmu wiąże się często z nieuświadomionym lękiem przed własnym homoseksualizmem. Ludzie mają pozytywne uczucia wobec przedstawicieli własnej płci, ale boją się do tego przyznać. Gdy witają się trzeźwi mężczyźni, w ich uścisku dłoni nie ma żadnej czułości. Faceci pilnują się. Po paru piwach przestają się tak kontrolować. Rozluźnieni panowie poklepują się i ściskają. Normy kulturowe stoją za tym, że bardziej piętnowane są homoseksualne zachowania mężczyzn. Kultura patriarchalna zobowiązuje mężczyzn nie tylko do wspinania się na dyrektorskie stanowiska, ale też do hamowania homoseksualnej aktywności. Normy, które obowiązują w wypadku kobiet, są luźniejsze. Sąsiedzi będą bardziej skłonni do piętnowania mieszkających razem mężczyzn niż kobiet. Łukasz Grzymalski