Krzysztofa Bik-Jurkow: W Małopolsce rozpoczęto realizację projektu "Diament". Jego autorzy chcą stworzyć system pracy z uczniami zdolnymi, czerpiąc pewne inspiracje z amerykańskich wzorów. I taki był cel pańskiej wizyty w Stanach Zjednoczonych - poznanie najlepszych rozwiązań. Roman Ciepiela: Mamy zamiar wyłonić w Małopolsce dzieci zdolne, a potem objąć je wsparciem, czyli szlifować ich talenty - stąd nazwa "Diament". Najmłodszym dzieciom z klas 1-3 wszystkich szkół podstawowych w województwie zaoferujemy zajęcia z zakresu twórczego myślenia, a najzdolniejszym uczniom starszych klas szkół podstawowych, gimnazjów i szkół ponadgimnazjalnych - dodatkowe zajęcia z języka angielskiego, matematyki, przedsiębiorczości i informatyki. Pracę z nimi podejmą nauczyciele specjalnie przygotowani do tego zadania. Projekt Diament jest realizowany w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki przez Małopolskie Centrum Doskonalenia Nauczycieli, w partnerstwie z Wyższą Szkołą Biznesu - National-Louis University w Nowym Sączu oraz National-Louis University w Chicago. Spędziłem kilka dni na wizycie studyjnej w USA i z grupą osób zarządzającym projektem odwiedziliśmy kilkanaście szkół i ośrodków uniwersyteckich. Placówki te obejmują opieką dzieci, które mają wysoki iloraz inteligencji ogólnej albo wykazują talenty w określonych dziedzinach. Krzysztofa Bik-Jurkow: Czy są to szkoły elitarne, umożliwiające rozwój intelektualny na najwyższym poziomie? Roman Ciepiela: Amerykanie unikają określenia "szkoła elitarna", choćby z tego powodu, że każdy ma prawo dostać się do szkoły prymusów, jeśli posiada wymaganą wiedzę. W ogólnodostępnych szkołach także realizowane są dodatkowe zajęcia dla najzdolniejszych, prowadzone w bardzo atrakcyjny sposób. Gościliśmy np. w szkole wyłącznie dla Latynosów, którą w polskich warunkach nazwalibyśmy zespołem szkół z przedszkolem, szkołą podstawową i liceum. Nauczyciele i dyrektorzy podkreślali, że w warunkach amerykańskich zdecydowano się na eksperyment, który jest ewenementem. System funkcjonuje od kilkunastu lat i doprowadził do tego, że w dzielnicy, w której nie ma dobrych wzorców, jeśli chodzi o edukację, 100 proc. uczniów kończy liceum, przy średniej, która w stanie Illinois wynosi 50 proc. Realizowany jest tutaj bardzo ciekawy proces wychowawczy. Uczniowie mają obowiązek pełnienia przez rok funkcji asystenta nauczyciela i opiekowania się młodszymi kolegami. Są to zajęcia dodatkowe, niezbędne do zaliczenia danej klasy. Krzysztofa Bik-Jurkow: Co jest charakterystyczne dla systemu edukacyjnego w USA? Roman Ciepiela: System nauki opiera się na dodatkowych zajęciach. Na przykład uczniowie wybitnie uzdolnieni matematycznie nie chodzą na lekcje matematyki ze swoją klasą, ale z wyodrębnioną grupą dzieci zdolnych z całej szkoły i realizują specjalny program przedmiotu, opracowywany przez nauczyciela. Dzieci mogą pracować w swoim tempie, osiągając np. z matematyki poziom trzeci czy czwarty, a z angielskiego niższy, w zależności od uzdolnień. Wszystkich jednak obowiązuje program podstawowy i 100 proc. młodzieży z powodzeniem zalicza zarówno program podstawowy, jak i dodatkowy. We wszystkich szkołach, które prowadzą zajęcia dla dzieci zdolnych, młodzież, pod opieką nauczyciela, koncentruje się na jakiejś dziedzinie, ale ma do rozwiązania konkretny problem. Często to uczniowie sami formułują problem, który staje się tematem projektu indywidualnego lub grupowego. Z jednej strony rozwijane są umiejętności współpracy, z drugiej - istnieje rywalizacja, która ma charakter zdrowego współzawodnictwa. Krzysztofa Bik-Jurkow: Czy coś Pana w USA zaintrygowało? Roman Ciepiela: Zainteresowała mnie szkoła o profilu matematyczno-przyrodniczym, prowadzona przez stan Illinois dla wszystkich zdolnych uczniów z tego terenu. Jest to placówka z internatem. Jedna z uczennic, z którą rozmawiałem, mieszka 15 minut od szkoły, ale przeniosła się do internatu, bo takie są zasady. Zarówno internat, jak i szkoła są bezpłatne. W jednym dniu tygodnia nie ma normalnych zajęć, uczniowie pracują wtedy w kołach naukowych, realizują programy badawcze. Krzysztofa Bik-Jurkow: Szkoły posiadają odpowiednie zaplecze? Roman Ciepiela: Nie, ale w wybranym dniu autobus dowozi uczniów do uczelni. Odwiedziliśmy jeden z najlepszych uniwersytetów w USA - NorthWestern University, który organizuje dla uczniów zdolnych dodatkowe zajęcia weekendowe, szkoły letnie i zajęcia on-line. Uczelnie chętnie angażują się we współpracę z licealistami, bo w ten sposób rekrutują bardzo dobrą młodzież. Wszyscy uczniowie szkoły dla zdolnej młodzieży idą na studia; zdecydowana większość wybiera uczelnie z pierwszej dziesiątki USA. Są to autentyczni liderzy. Krzysztofa Bik-Jurkow: Co Pana uderzyło za progiem amerykańskiej szkoły? Roman Ciepiela: Brak okien. Szkoła usytuowana jest najczęściej w ogromnym pawilonie. Zauważyliśmy świetnie wyposażone pracownie przedmiotowe, odpowiednik naszych klas, ale mówiono nam, że nie przesadza się z nowinkami, bardziej zwraca się uwagę na pracę z uczniem, na budowanie osobowości człowieka, niż na rozbudowywanie wyposażenia. Uczy się umiejętności, nie obsługi sprzętu. Krzysztofa Bik-Jurkow: Jakie są relacje między uczniami? Amerykańskie filmy eksponują swobodę ubioru, żucie gumy? Odnosi się wrażenie, że uczeń tam robi, co chce. Roman Ciepiela: Może filmy, które oglądamy, pokazują specyficzne obrazki. Natomiast we wszystkich szkołach podstawowych, które odwiedziliśmy, uczniowie noszą mundurki. Dzieci są bardzo zdyscyplinowane i spokojne, nie widać oznak agresji, w szkole jest cicho. Naszą uwagę zwróciło to, że wszędzie obowiązują zasady, których uczeń musi przestrzegać, a jeśli się do nich nie stosuje, wyciągane są wobec niego konsekwencje. Każde spóźnienie, nawet 5-minutowe, musi być odnotowane. W niektórych szkołach istnieją czytniki, uczniowie mają własne karty identyfikacyjne. W każdej specjalna osoba sprawdza obecność przy wejściu do szkoły. Rozmawialiśmy też z rodzicami - czas reakcji od spóźnienia czy też stwierdzenia nieobecności do powiadomienia rodziców to tylko kilka minut. Jeśli uczeń nie radzi sobie z nauką, zostaje po lekcjach. W szkołach wyodrębniono pomieszczenia, gdzie można odrobić zadanie, uzupełnić braki. Krzysztofa Bik-Jurkow: Czy istnieją korepetycje? Roman Ciepiela: Nie sądzę, bo uczeń ma możliwość rozwiązania problemu w szkole. Nauczyciel pracuje do godz. 16. - po odbyciu zajęć jest do dyspozycji uczniów. Dużo jest zajęć pozalekcyjnych, również w czasie wolnym od pracy. Bardzo często szkoły są otwarte w soboty, prowadzone są wtedy koła zainteresowań i prace badawcze. Krzysztofa Bik-Jurkow: Co można by przenieść na nasz grunt? Roman Ciepiela: Już przenosimy, właśnie w ramach projektu "Diament". W Stanach Zjednoczonych mamy partnera - uniwersytet ze 140-letnią tradycją, jeden z największych w Stanach Zjednoczonych, a w stanie Illinois lider w kształceniu nauczycieli. Ponad 40 proc. wszystkich aktywnych zawodowo nauczycieli ukończyło ten uniwersytet lub studia podyplomowe. Mamy do czynienia z kuźnią kadr. Wybitni naukowcy pozwolą nam poznać narzędzia diagnozy, przygotować programy do pracy z uczniami zdolnymi. Oczywiście, programy muszą być dostosowane do naszych warunków edukacyjnych, ale będziemy korzystać z amerykańskich doświadczeń. Małopolski projekt Diament będzie funkcjonować obok istniejącego systemu edukacyjnego, w który nie zamierzamy ingerować. Chcemy stworzyć system wsparcia, który poprzez dodatkowe zajęcia pozwoli na "szlifowanie diamentów". W Małopolsce powstanie 186 ośrodków powiatowych dla uczniów - statystycznie w każdej gminie i w dużych miastach. Wszyscy dyrektorzy szkół odbędą szkolenia, kilka tysięcy nauczycieli odbędzie kursy i zostanie przygotowanych do pracy z dzieckiem zdolnym, zarówno na zajęciach pozaszkolnych, jak i w ramach codziennej pracy na lekcji. Będą koła naukowe, które wykorzystają bazę informacyjną w Internecie. Stworzymy młodzieży możliwość uczestniczenia w letnich szkołach. Najwyższą wartością programu jest fakt, że cały system zostanie przetestowany na całej populacji uczniów naszego województwa. Jest to program pięcioletni. W tym roku będą przygotowywani nauczyciele, a do szkół wejdziemy z nim 1 stycznia 2010. Na koniec projektu, w roku 2013 planujemy ewaluację - sprawdzony, wdrożony system zostanie zaproponowany do powszechnego zastosowania. 186 ośrodków pracy pozaszkolnej to jest duże wyzwanie. Nie chcemy, a jednocześnie nie mamy możliwości zmieniania polskiej szkoły - to byłoby nierealne. Zamierzamy w naszym województwie wprowadzać rozwiązania dla różnych grup uczniów o specjalnych potrzebach edukacyjnych. Uczniowie zdolni stanowią, bez wątpienia, jedną z takich grup. W perspektywie czasowej, w ramach innych działań, zaoferujemy także dodatkowe wsparcie dzieciom mającym trudności w nauce. W ten sposób realizujemy w praktyce zasadę wyrównywania szans edukacyjnych. Z Romanem Ciepielą rozmawiała Krzysztofa Bik-Jurkow z "Dziennika Polskiego".