W firmie nie pojawia się właściciel - nie wypłaca pieniędzy nawet tym osobom, które wygrały sprawy sądowe. Ludziom nie opłacano też składek ZUS. Młodzi ludzie pracowali nawet w nadgodzinach, bo obiecywano im, że pieniądze będą. Wiele osób już od dawna nie ma z czego żyć. Szefostwo firmy - małżeństwo - znikło. Szukają ich dawni wspólnicy i komornik. Pracownicy mówią, że nie ustąpią i jeśli będzie trzeba, rozbiją namioty pod bramą zakładu. - Teraz nie mamy już nic do stracenia - podkreślają. Ludzie nie wiedzą, do kogo mają się zwrócić. Dla wielu z nich praca w "Annie" była pierwszą w życiu. Teraz nie zaufają już nikomu.