"Rodzice dziecka nie zgłosili sprawy do prokuratury. Zdecydowaliśmy o wszczęciu postępowania na podstawie informacji prasowej. Będziemy sprawdzać, czy szpital lub pogotowie ratunkowe prawidłowo wywiązały się ze swojego zadania czy nie" - powiedział szef Prokuratury Rejonowej w Zakopanem Zbigniew Lis. O dziecku, które przyjechało z rodzicami na zimowy wypoczynek do Białki Tatrzańskiej, napisała "Gazeta Krakowska". 4 stycznia dziewczynka dostała gorączki i trafiła do zakopiańskiego szpitala. Lekarze stwierdzili sepsę. Zapadła decyzja o przetransportowaniu Darii do szpitala specjalistycznego w Krakowie-Prokocimiu. Tuż przed dojazdem do szpitala w Krakowie dziecko wymagało reanimacji. Niedługo po tym zmarło. Według relacji rodziców dziewczynki na karetkę oczekiwali oni niemal godzinę, a cała procedura była prowadzona bardzo opieszale. Dyrekcja zakopiańskiego szpitala im. Chałubińskiego wszczęła wewnętrzne postępowanie sprawdzające. Wicedyrektor lecznicy Marian Papież wyjaśniał dziennikarzom, że przygotowanie karetki do transportu małego dziecka jest długotrwałe, dlatego czas oczekiwania wyniósł 50 minut. Dodał, że sepsa, czyli ogólnoustrojowe zakażenie organizmu, jest szczególnie niebezpieczna u małych dzieci.