- Żmije pełzają wokół potoku, wchodzą do mojego ogrodu, a czasem już nawet na chodnik. W tych wielkich rosnących tu krzakach mają na pewno swoje gniazda - mówi zdenerwowany Antoni Rapacz. Należy pamiętać, że ukąszenie tego gada może być dla człowieka śmiertelne. Pan Antoni nie ukrywa, że sytuacja go coraz bardziej męczy. Na problem zwracał już uwagę, jako radny powiatowy, na sesji Rady Miejskiej. Potem dzwonił do Urzędu Miasta, by w końcu wycięto krzaki i zabrano gdzieś żmije. Jak na razie bezskutecznie. Wchodzą wprost pod nogi - Jest to trasa bardzo często uczęszczana przez turystów, kuracjuszy i dzieci, a te żmije nic sobie z tego nie robią i wypełzają na chodnik wprost pod nogi - zapewnia Antoni Rapacz. - Czy nie powinno się wyciąć tych chaszczy jak przed dwoma laty? Gdyby to był mój teren sam bym to już dawno wykosił, ale należy on do miasta i nie chcę, aby ktoś mi zarzucił, że się wtrącam w nie swoje sprawy... Radny widzi jednak w centrum miasta również inny problem. W Rabce przy ulicy Smrekowej rośnie dużo barszczu Sosnowskiego i z nim nikt nic nie robi. - U nas żmije można spotkać pod samym domem. Niedawno jedną z nich zauważył mój mały syn - mówi pani Agata, mieszkanka Rabki Zaryte. Tymczasem Witold Sochacki, dowódca JRG w Rabce-Zdroju zapewnia, że w tym roku strażacy nie mieli wyjazdów do żmij, tak jak było to przed rokiem. Przyczyną jest jednak zmiana interpretacji przepisów. Trzeba radzić sobie samemu - O likwidację gniazd os, pszczół czy żmij mają teraz dbać właściciele posesji, my robimy to tylko w budynkach użyteczności publicznej, gdy istnieje niebezpieczeństwo zagrożenia zdrowia i życia ludzi - mówi. Wyjaśnia, że poprzednio zbyt wiele wyjazdów mieli strażacy, co było kosztowne dla jednostki. Tymczasem przepisy mówią, że zadbanie o usunięcie uciążliwych zwierząt leży po stronie zarządcy budynku. - Zlecenie na wykoszenie terenu przy potoku jest już wydane firmie obsługującej Rabkę, teraz czekamy tylko na jego realizację - zapewniał wiceburmistrz Robert Wójciak. Dodał, że zlecenie wydano zaraz po interwencji radnego Antoniego Rapacza. Zapewnił też, że lada moment zostanie także zutylizowany przez tę samą firmę barszcz Sosnowskiego. - Trzeba go będzie usunąć z korzeniami - mówi Robert Wójciak. - W obu przypadkach prace powinny być wykonane do końca tygodnia. Coraz więcej ukąszonych Jednak, jak się okazuje, w tym roku do nowotarskiego szpitala trafia coraz więcej osób ukąszonych przez żmije. - W każdym tygodniu mamy przynajmniej jeden taki przypadek, cały czas dokupujemy surowicę. Najwięcej wezwań mamy co prawda z Zubrzycy Dolnej i Górnej, Krościenka oraz Ochotnicy Dolnej, jednak pacjentów mamy też z Rabki - mówi doktor Krzysztof Sudoł, dyrektor ds. lecznictwa Podhalańskiego Szpitala Specjalistycznego w Nowym Targu. - Ostatnio mieliśmy taki właśnie przypadek. Mężczyzna ukąszony przez żmiję trafił do szpitala w Rabce, tam jednak wezwano karetkę. Przyjechała z Raby Wyżnej i pacjent trafił do naszego szpitala na oddział ratunkowy - relacjonuje dyrektor. Ma on w pamięci też inny ciekawy przypadek. 13-latek był na wycieczce z rodzicami, robił zdjęcie żmii, która nie była ułożona tak, jak chciał, więc nie namyślając się wiele, złapał gada za ogon... Wówczas żmija go ugryzła w rękę. Na szczęście ten przypadek nie był groźny. - Niedawno trafiła do nas jednak pacjentka, która była już w stanie zagrożenia życia z dusznościami, biegunką i wymiotami - mówi doktor Krzysztof Sudoł. Nie wolno panikować Uspokaja jednak, że nie każdy przypadek jest tak gwałtowny. - Najczęściej są to objawy miejscowe: obrzęk kończyn, martwica miejscowa, zaczerwienie, które może potrwać od kilku dni do dwóch, trzech tygodni - mówi doktor Krzysztof Sudoł. Podkreśla, że choć nie należy panikować w przypadku ukąszenia, to jednak za każdym razem należy szukać pomocy lekarza. W gorszym przypadku może bowiem nastąpić obrzęk całego ciała i spadek ciśnienia tętniczego, wtedy osoba ukąszona może nawet umrzeć. Jak mówi lekarz, pamięta kilka takich przypadków. Beata Szkaradzińska beata.szkaradzinska@dziennik.krakow.pl Czytaj również: Groźne osuwiska zagrażają mieszkańcom Awantura o "zakopiankę" Radni powiatowi bronią jednostki w Oświęcimiu