Urząd Wojewódzki podtrzymał pozwolenie na budowę wydane przez Starostwo Powiatowe. Sprawą ma się zająć Wojewódzki Sąd Administracyjny. Sucha Dolina od wielu lat jest miejscem ostrych sporów, co powoduje, że przestała się rozwijać. Niektórzy złośliwie nazywają ją nawet "narciarskim skansenem". Tak to jest, kiedy właściciele wyciągów, pensjonatów i gruntów nie potrafią się porozumieć. Niedawno Józef Szot rozpoczął wykopy pod budynek, który ma służyć do obsługi wyciągów. Inwestor przygotował stosowne dokumenty, otrzymał też pozwolenie na budowę. Zdaniem piwniczańskiego burmistrza Edwarda Bogaczyka, to przedsięwzięcie nie jest dobrym pomysłem, bowiem duży obiekt będzie utrudniał życie narciarzom, blokował zakończenie tras. - Wszystko jednak odbywa się w zgodzie z prawem - podkreśla burmistrz. - W planie zagospodarowania przestrzennego jest zapis, że w tym miejscu można taką budowlę wznieść, choć np. nie wpisano tam tras narciarskich, co uważam za błąd. Wiem, że toczą się spory o pozwolenie na budowę, że były odwołania właściciela sąsiedniej działki, że sprawa trafiła do Urzędu Wojewódzkiego, że ma się nią zająć sąd. Moja opinia w tej sprawie jest negatywna. Uważam, że taka budowla w tym miejscu nie powinna stanąć, ale nic nie mogę w tej kwestii zrobić. Dyrektor Wydziału Geodezji i Budownictwa Starostwa Powiatowego, Marian Ryczek, potwierdza, że nie było żadnych podstaw, by inwestor miał nie otrzymać pozwolenia na budowę. Tą sprawą z ramienia Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w sądeckiej delegaturze zajmowała się Barbara Rawska z Wydziału Infrastruktury. Pierwsza decyzja starostwa została uchylona, ponieważ dotyczyła budynku o nazwie "schronisko", a takiej funkcji w tym miejscu nie przewiduje plan miejscowy. Druga - została podtrzymana, bowiem związana była z "budynkiem obsługi wyciągów", co w tym dokumencie jest wpisane. Barbara Rawska przyznaje, że była kilka lat temu współautorką planu dla Suchej Doliny. Potwierdza, że jest pewna niezręczność w tym, iż do niej trafiło odwołanie od postanowienia starostwa, ale taką obecnie funkcję pełni i musiała się tym problemem zająć. Niezadowoleni z nowej inwestycji są właściciele wyciągu Ryszard Maślanka, Andrzej Jaworski i Zbigniew Sus. - My tutaj działamy od 26 lat - mówi Zbigniew Sus. - Nie prosiliśmy się, żeby ktoś niby dla nas wznosił budynek do obsługi. Ten obiekt w tym miejscu, prawie na trasie, przy drodze - to nie jest dobra lokalizacja. Ponadto wiem, że Ski-Hotel planował budowę krzesełka na górę Suchej Doliny. Ten dom na pewno utrudni realizację projektu. Przeciw budowli występuje sąsiad (prosił o nieujawnianie nazwiska), który niegdyś sam planował na swoich działkach kolejne wyciągi. To on zaskarżył pozwolenia, a teraz skierował sprawę do WSA w Krakowie i czeka na rozstrzygnięcie. - Niektórzy chcieliby, żeby tutaj było tak jak kilkadziesiąt lat temu - mówi Józef Szot, który zimą prowadzi szkołę narciarską. - Sucha Dolina musi się rozwijać. Budynek usługowy, który legalnie wznoszę, będzie miał ponad 300 m kw. powierzchni. Najpierw nazwałem go "schroniskiem", ale tego nie przewiduje plan zagospodarowania. Dlatego wprowadziliśmy w nazwie "budynek do obsługi wyciągów". Chcę, żeby on służył narciarzom i turystom, żeby w nim mieściła się moja szkoła jazdy na nartach, żeby było zaplecze gastronomiczne, które zastąpi budy otwierane na czas sezonu. Ja bardzo szanuję panów Maślankę, Susa i Jaworskiego za tyle lat prowadzenia działalności. Ale oni nie są i nie będą już inwestorami. Jestem przekonany, że w najbliższych latach Sucha Dolina pójdzie do przodu, że powstaną porządne wyciągi krzesełkowe, zaplecze takie samo, jak w nowoczesnych stacjach w kraju i za granicą. I taki obiekt jak mój będzie tutaj potrzebny. Liczę, że w br. budynek osiągnie stan surowy zamknięty, a na przyszły sezon zostanie otwarty. PIOTR GRYŹLAK