Kiedy krakowianka zgłosiła się do obwodowej komisji wyborczej, w celu oddania swojego głosu w wyborach prezydenckich, okazało się, że nie może tego zrobić. W rubryce, w której powinna złożyć swój podpis, widniał już podpis innej osoby. "Nie mogłam zagłosować, bo okazało się, że przy moim nazwisku podpisała się sąsiadka. Rozmawiałam z przewodniczącym komisji, który nie był w stanie mi tego wyjaśnić" - powiedziała w rozmowie z TVN24. Dodała, że przewodniczący nie zgodził się, by oddała głos. Na miejsce wezwani zostali funkcjonariusze policji, którzy sporządzili notatkę. Wyborczyni zapowiada złożenie skargi Kobieta porozumiała się ze swoją sąsiadką i razem udały się do komisji wyborczej. Sprawczyni zamieszania miała zaświadczyć, że przez pomyłkę podpisała się w niewłaściwym polu. Mimo to, wyborczyni zamiast karty do głosowania otrzymała zaświadczenie o odmowie jej wydania. W jej obecności przewodniczący komisji zadzwonił do PKW - relacjonuje TVN24. Kobieta dowiedziała się, że nie ma szans, by zagłosowała, bo w zaistniałej sytuacji powinna zostać dostarczona nowa lista wyborcza. Nie jest to jednak możliwe, bo na obecnej widnieją podpisy należące także do innych wyborców, którzy już oddali swój głos. Krakowianka zapowiada, że złoży skargę do urzędu miasta, a sprawa trafi także do prokuratury.