- Przekroczyliśmy granicę cierpliwości. Przez wioskę nie da się przejechać, błoto rozwleczone jest na wszystkich drogach i podwórkach. Zamulone są kratki ściekowe i przepusty. Ludzie nie mają którędy iść do kościoła i do szkoły - mówi Józef Górski, sołtys Modlniczki, gdzie budowana jest krajowa droga łącząca węzeł Radzikowskiego z olkuską drogą krajową. Budowa przecina centrum wioski. Po drugiej stronie jest kościół i szkoła podstawowa. Niektórzy rodzice na plecach przenoszą tędy dzieci, żeby w szkole nie chodziły zabłocone. Mieszkańcy zaznaczają, że nie protestują przeciwko inwestycji, a swoje uwagi kierują do wykonawcy, warszawskiego Budimeksu Dromeksu. Głównie chodzi im o krótki odcinek objazdowy, po którym też jeździ ciężki sprzęt, nanoszący na kołach błoto z budowy. Gdy pada deszcz, drogą nie da się przejechać ani przejść. Tak było np. 11. listopada, kiedy ludzie, którzy wybrali się do kościoła, ale wrócili, bo topili się w błocie. Nawet wezwana policja nie mogła nic na to poradzić. - Nie trzeba dużych nakładów. Wystarczy, aby firma ten odcinek utwardziła recykliną, płytami lub grubym tłuczniem i na bieżąco sprzątała błoto - uważa sołtys. Mieszkający w sąsiedztwie budowy Władysław Bielak i Anna oraz Andrzej Grudniowie boją się, że podczas większych opadów woda zaleje ich domy. Były momenty, gdy już dochodziła pod drzwi. Nie chcą myśleć, co będzie, gdy zdarzy się to w weekend, kiedy firma nie pracuje. W miniony piątek po raz pierwszy od dłuższego czasu pojawiły się samochody czyszczące drogę. Także przy mostkach wjazdowych do posesji wykopano ziemię z rowów. - To nic nie dało, bo zatkany jest przepust, więc woda nie będzie miała ujścia, tylko wypłynie na nasze podwórko - martwi się Władysław Bielak. Mieszkający nieopodal budowy Florian Razniewski przestał już myć swoje auto, ale widzi, że izolacja i lakier niszczą się od błota i kamieni. - We Włoszech stałby policjant i gdyby wykonawca na bieżąco nie uprzątał błota, budowa już dawno zostałaby wstrzymana - mówi zdenerwowany. - Zdewastowana jest cała infrastruktura w wiosce, wszystkie drogi są zniszczone, a moje interwencje u kierownika budowy są ignorowane. Takiej złej współpracy nie było z żadną firmą wykonującą inwestycje na naszym terenie. Wszystkie starają się stwarzać jak najmniejszą uciążliwość i wykonują dodatkowe prace na rzecz wiosek. Tu mamy drogę przez mękę - mówi sołtys. Mieszkańcy grożą zablokowaniem inwestycji, jeśli stan dróg nie poprawi się. Tadeusz Wójtowicz, wójt wielkowiejskiej gminy liczy, że do tego nie dojdzie. Potwierdza niedobre relacje z Budimeksem. Zaznacza, że wcale nie ma wielkich wymagań - chce tylko utrzymywania czystości, udrażniania zamulonego odwodnienia i porozumienia się z mieszkańcami. Wojciech Majdyś, kierownik budowy przekonuje, że system odwodnieniowy jeszcze przed rozpoczęciem budowy pozostawiał tu wiele do życzenia. Przyznaje, że w Modlniczce na drodze jest błoto, ale przy takim dużym tempie robót, należałoby go usuwać co dwie godziny. Na drogę objazdową położona została masa bitumiczna, ale przy takim ruchu ciężkiego sprzętu ziemia na niej pozostaje. Zapewnia, że będzie rozmawiał z władzami gminy i chce współpracować z wioską, a utrudnienia są tylko przejściowe. Zaproponował wyłączenie tej drogi z ruchu i objazd przez Tomaszowice. Na to nie godzą się mieszkańcy, bo zamiast kilkuset metrów do kościoła czy do szkoły musieliby pokonywać kilka kilometrów. Ewa Tyrpa