W ubiegłym roku w Małopolsce wydano 4 mln zł na system elektronicznego obiegu dokumentów w urzędach; w kolejnych latach samorząd wojewódzki zamierza przeznaczyć aż 150 mln zł na budowę sieci szerokopasmowego internetu. Dziennik sprawdził, czy zwykły obywatel może za pomocą e-maila uzyskać z urzędu prostą informację. Okazało się, że jest to praktycznie niemożliwe. Dwa miesiące temu, 20 września, dziennikarze wysłali do losowo wybranych urzędów 10 małopolskich gmin, pięciu miast i pięciu powiatów maile o identycznej treści. Podając się za mieszkańca danej miejscowości chcieli dowiedzieć się czy w najbliższym czasie samorząd planuje jakieś inwestycje drogowe. Listy wysłano na oficjalne adresy urzędów. W ciągu pierwszego miesiąca odpowiedziało tylko trzech adresatów: urzędy miast w Oświęcimiu i Myślenicach oraz gmina w Łososinie Dolnej (pow. nowosądecki). Na początku listopada odpisały jeszcze starostwa w Chrzanowie i Limanowej oraz gmina Dębno (pow. brzeski). Pozostałych 16 urzędów listy zlekceważyło. - W cywilizowanym kraju to nie do pomyślenia. W Estonii, Czechach czy Francji urzędy od dawna komunikują się z mieszkańcami za pomocą poczty elektronicznej. U nas idzie to bardzo opornie - mówi ekspert w zakresie e-administracji tygodnika "Computerworld" Andrzej Gontarz. - Gminy nie są przyzwyczajone do wysyłania odpowiedzi na pytania zadane przez e-mail - tłumaczy sekretarz gminy Łabowa Krzysztof Setlak. Urzędnicy pytani o to, co się stało z wysłanymi przez dziennikarzy mailami, najczęściej winę zrzucali na program pocztowy, który gdzieś "zgubił" list. Wskazywali na filtr antyspamowy, który miał potraktować wiadomość, jak niechcianą reklamę. Podkreślali też, że nie mają obowiązku odpowiadać na maile - relacjonuje "Gazeta Krakowska". - Komunikacja drogą elektroniczną jest normą we współczesnym świecie. Urzędnicy powinni to w końcu zrozumieć i zacząć odpowiadać na maile - podkreśla dyrektor departamentu społeczeństwa informacyjnego Urzędu Marszałkowskiego Sławomir Kopeć.