W piątek po południu zwłoki mężczyzny zauważył pracownik sortowni. Z odpadów zagarniętych przez ładowarkę, którą obsługiwał, wystawały nogi. Natychmiast powiadomiono policję. Ta na podstawie dokumentów znalezionych przy denacie stwierdziła, że to niespełna 30-letni mężczyzna, który ostatnio nie miał stałego miejsca zamieszkania. Wczoraj potwierdziła to też rodzina, która go rozpoznała. Z krewnymi nie utrzymywał jednak kontaktów od kilku lat i wędrował po Polsce. Na jego ciele stwierdzono wiele poważnych obrażeń i początkowo prokuratura, która zajęła się tą sprawą, przypuszczała, że mógł zostać pobity i wrzucony do kontenera ze śmieciami. Biegli podczas przeprowadzonej we wtorek sekcji zwłok wstępnie wykluczyli jednak taką możliwość. Przyczyną śmierci bezdomnego było uduszenie w wyniku silnego ucisku na klatkę piersiową. Mogło do niego dojść w śmieciarce lub już na terenie sortowni, gdzie maszynami przeładowywano odpadki. W podobnych okolicznościach mogło dojść także do złamania nóg i urazów wewnętrznych. Nie stwierdzono natomiast na jego ciele obrażeń charakterystycznych dla pobicia. Prokuratura próbuje ustalić, jak to się stało, że mężczyzna trafił do kontenera na śmieci i dlaczego, skoro jeszcze wtedy żył, nie starał się z niego wydostać. Prokurator przypuszcza, że mógł schronić się tam przed mrozem. Na razie nie jest też do końca wykluczany udział innych osób w tym zdarzeniu. Nadal nie wiadomo także, gdzie bezdomny trafił do śmieciarki. Auto tego dnia zabierało odpadki z Piwnicznej, Krynicy Zdroju i Gorlic.