- Wybieram się tam z grupą turystyczną - mówi Prymakowska. - Będzie to ośmiodniowa eskapada, podczas której postaramy się zdobyć najwyższy szczyt w Europie. O zdobyciu Mont Blanc marzyła już od dawna. Od czasu, gdy po raz pierwszy wybrała się we francuskie Alpy na narty. Wtedy ktoś pokazał jej Mont Blanc. Zakochała się w Alpach i zapragnęła zdobyć najwyższą górę w Europie. Teraz jest bliska zrealizowania tego marzenia. Jak powiedziała, organizatorzy nie boją się, że zabierają w Alpy osobę, która ma już 68 lat. Znają panią Barbarę z telewizji i jej wielu startów w maratonach i biegach długodystansowych. Kondycji nie powinno więc jej zabraknąć. Chodzi jedynie o to, aby na miejscu dopisała pogoda. Choć mamy bowiem środek lipca, na Mont Blanc o tej porze roku panują minusowe temperatury powietrza, a pogoda bywa zmienna. Grupa, z którą Barbara Prymakowska idzie na Mont Blanc, nie wejdzie oczywiście na ten szczyt z marszu. Wcześniej przez kilka dni będą się aklimatyzować w wysokich Alpach. Dopiero po tym, kierownik grupy podejmie ostateczną decyzję, czy są gotowi na zdobycie Mont Blanc. Koszt wyprawy w Alpy, połączony ze zdobyciem góry, to cztery tysiące złotych. Do tego tarnowianka musi doliczyć koszty jedzenia, które można kupić na miejscu lub przywieźć ze sobą z Polski. W diecie alpejskiej musi być oczywiście sporo szybko przyswajalnych węglowodanów, aby dostarczyć organizmowi energii podczas ekstremalnego wysiłku. Z wyprawą Barbary Prymakowskiej w Alpy wiążą się także losy jej rodziny. To właśnie podczas wyprawy alpejskiej zginął jej wuj. Miała wtedy zaledwie 14 lat, kiedy doszło do tragedii z udziałem członka jej rodziny. Były jeszcze lata 50., wuj mieszkał w Irlandii i mało kto w Polsce wiedział w rodzinie, że uprawiał alpinizm. Został pochowany w Chamonix. - Gdy pojadę teraz w Alpy, postaram się odszukać jego grób - mówi Barbara Prymakowska. Swój wyjazd planuje w piątek 22 lipca. Z początkiem sierpnia będziemy więc już wiedzieli, czy tarnowiance udało się zdobyć najwyższą górę Europy. Janusz Smoliński janusz.smolinski@dziennik.krakow.pl Czytaj więcej w "Dzienniku Polskim": Każdy głos był ważny Zlikwidują wysepkę Drogi do końca roku