Mieszkańcy czterotysięcznej miejscowości są coraz bardziej niezadowoleni. Obawiają się też o studentów, którzy po wakacjach wracają na uczelnie. - Wielu z nich, jak co roku, nie dostanie akademika, będą dojeżdżać. Przecież wiadomo, że zajęcia, nie tylko te dla zaocznych i wieczorowych, trwają do późnego wieczora. Ostatni bus z Krakowa jedzie o godz. 19.50. Kto nie zdąży, nie ma czym wracać - mówi Bogusław Przywora, radny z Sułoszowej, który zbierał podpisy pod petycją do władz gminy, starostwa krakowskiego i marszałka. Mieszkańcy prosili w niej o usprawnienie komunikacji. Nie tak łatwo zdążyć Wiele osób z Sułoszowej pracuje w Krakowie na zmiany. - Często np. w sklepach ludzie pracują do godz. 20 i nie zdążają na busa - mówi Ilona Gut z Sułoszowej, która kilka razy w tygodniu zmaga się z takim problemem. Dlatego wieczorami musi jechać w kierunku Olkusza, wysiada przy drodze na Gotkowice i czeka, aż przyjedzie po nią mąż. Gdy takiej możliwości nie ma, idzie na nogach. - To droga na skróty z Sułoszowej do Jerzmanowic, ale można z niej korzystać tylko jak jest sucho i ciepło. Zimą jest zasypana, najczęściej nieprzejezdna - podkreśla kobieta. Mieszkanka opowiada też o koleżance, która wychodzi z pracy i często "łapie" ostatniego busa na ul. Prądnickiej. - Żeby zdążyć, musi błagać kierowniczkę o takie ustawienie pracy, by mogła wyjść przed godz. 20. Szefowie nie chcą ciągle zwalniać nas przed zakończeniem zmiany, albo tak ją ustawiać, żebyśmy byli ciągle na pierwszej. Poza tym, denerwują się inni pracownicy - mówi Ilona Gut. Przesiadka to ostateczność Przez Sułoszową jeździ czterech przewoźników. Trzech wozi pasażerów do Krakowa, a jeden do Skały. Mówią, że nie opłaca im się jeździć wieczorami.- Po godz. 22 wsiadają dwie, trzy osoby, albo nikt - twierdzi Adam Koczwara, jeden z przewoźników. Pasażerowie się nie dziwią. - Jeśli przez kilka miesięcy nie było takiego kursu, to każdy szukał innych sposobów dotarcia do domu - odpowiadają. Przewoźnik Adam Koczwara zaproponował kurs wieczorny z przesiadką: - Pasażerów z Sułoszowej o godz. 22 zabierze bus jadący do Wolbromia. W Wielmoży przesiądą się na olkuski PKM. Taką propozycję ludzie traktują jako ostateczność. - Podróż będzie o wiele droższa. Za bezpośredni przejazd z Krakowa do Sułoszowej płacimy 4 zł. Z przesiadką za jeden kurs zapłacimy ok. 3 zł, za drugi 2,50. Jeśli będziemy tyle płacić codziennie, to uzbiera się spora kwota - wyliczają ludzie na przystanku. Dopłaty mogą pomóc Kurs z przesiadką nie jest docelowym rozwiązaniem także zdaniem Bogusława Przywory. Jedną z jego propozycji rozwiązania problemu są dopłaty dla przewoźnika.Warto jednak przypomnieć, że wójt Sułoszowej Stanisław Gorajczyk już wypowiadał się na łamach "Dziennika Polskiego", iż gmina może dopłacać tylko na swoim terenie. Na trasie od Krakowa, przez Zielonki i Skałę nikt nie będzie zainteresowany dopłatą. Dlatego Przywora proponuje zorganizowanie przejazdów wieczornych w porozumieniu z przewoźnikiem jeżdżącym na trasie Kraków-Skała. - Bus do Skały i tak jedzie, więc moglibyśmy dopłacić mu tylko za przejazd na wydłużonej trasie przez naszą gminę - akcentuje. Przywora uważa, że z taką propozycją należy wystąpić do przewoźników. Podkreśla, że wiele gmin dopłaca do przejazdów zarówno busów jak i autobusów np. krakowskiego MPK. Mieszkańcy są zdanie, że kierowcy za rentowne uważają tylko te przejazdy, kiedy bus pęka w szwach. Nie biorą pod uwagę całego dnia czy miesiąca. Liczą jednostkowo. Rozkład dla konkurencji Przewoźnicy szykują nowy rozkład jazdy. Jarosław Dolny, który codziennie dojeżdża do Krakowa twierdzi, że nowy rozkład nie rozwiąże problemu. - Będzie jeszcze gorszy, bo liczba kursów do Krakowa się zmniejszy. Ten rozkład nie jest dla ludzi, tylko dla właścicieli busów. Został tak ustawiony, aby konkurencja nie przeszkadzała. Dalej nie będzie kursów wcześnie rano, w nocy, w weekendy i święta - mówi. Ludzie skierowali petycję do wójta gminy Sułoszowa, starosty krakowskiego i marszałka. Problemem chcieli zainteresować organy, które wydają pozwolenia i opinie dla przewoźników. - Na skutek petycji wójt zorganizował spotkanie. Pozostałe organy umyły ręce, odpowiadając w stylu "nic nie możemy zrobić" - zauważa Jarosław Dolny. Każdy przewoźnik na początku zwraca się o pozwolenia na kursy od rana do wieczora. Potem zmniejsza ich liczbę. - Urząd Marszałkowski i starostwo akceptują to i zatwierdzają nowe kursy. Nie muszą się na to godzić, mogą tylko regulować sytuację. Powinni brać pod uwagę interes społeczny i szczególnie trudną sytuację w Sułoszowej. Ustawa o transporcie drogowym i orzecznictwo sądowe pozwalają tym organom na ingerencję w rozkład jazdy. Jeśli przewoźnikowi nie opłaca się jeździć od rana do wieczora, w weekendy i święta, to niech rezygnuje, znajdzie się ktoś, kto będzie realizował kursy cały dzień. Niestety, nauczyliśmy przewoźników, że mogą robić, co chcą - zaznacza Jarosław Dolny. Barbara Ciryt barbara.ciryt@dziennik.krakow.pl Czytaj więcej: Tracimy stojąc w korkach Szkoła w kolorze zielonym Nowa moneta z podtekstami