- Nie mam pojęcia, w jaki sposób te dokumenty zniknęły z opancerzonej szafy, nie wiem, gdzie mogą się teraz znajdować - zarzeka się Jan Wielek, dyrektor Muzeum Regionalnego Ziemi Limanowskiej. Z sejfu zniknęły cenne archiwalia Od kilku miesięcy przebywa na urlopie chorobowym. Pod jego nieobecność komisja powołana przez burmistrza ujawniła brak bezcennych dla miasta archiwaliów. - Gdybym miał jakiekolwiek podejrzenia, na pewno bym o nich powiedział. Leży to przecież w moim interesie. Jako dyrektor jestem odpowiedzialny za muzeum - dodaje Wielek. Oryginalny akt lokacyjny Limanowej z 1565 roku, XVIII-wieczne przywileje dla miasta i dwie pieczęcie miejskie z XVI w. zniknęły z sejfu, do którego klucz miał tylko dyrektor. Wielek twierdzi, że chował klucz do znanej tylko sobie muzealnej skrytki, ale nie wyklucza, że ktoś się o niej dowiedział. - Moim zdaniem ktoś ukradł dokumenty. Na pewno nikomu ich nie pożyczyłem - przekonuje. Bałagan ułatwił kradzież? Nowosądecki oddział Archiwum Państwowego w Krakowie wiedział od kilku lat o bałaganie w limanowskim muzeum, który mógł ułatwić kradzież. Świadczą o tym kolejne kontrole i zalecenia kierowane do dyrektora Wielka. Wykazały one, że archiwalia są nieodpowiednio przechowywane, zabezpieczane i inwentaryzowane. Kierownik sądeckiego oddziału AP Sylwester Rękas nie wierzy jednak, by zasłużony dla regionu dyrektor mógł okraść muzealne zbiory. - Tego typu archiwalia jak zaginiony akt lokacyjny Limanowej rzadko pojawiają się na aukcjach, zwłaszcza tych legalnych - twierdzi Rękas. Szacuje, że oryginalny dokument może na czarnym rynku osiągnąć cenę kilkunastu tysięcy złotych. - Dzieła sztuki, cenne pergaminy i starodruki są najlepszą lokatą kapitału i nabywca zawsze się znajdzie - uważa Zdzisław Tohl, dyrektor Muzeum Dwory Karwacjanów i Gładyszów w Gorlicach. - Oczywiście, można je sprzedać tylko na czarnym rynku, ale proszę mi wierzyć, że są organizowane specjalne aukcje, na których licytuje się zamawiane wcześniej przedmioty - dodaje. Zagadkę rozwiąże prokuratura Aż 15 procent zaginionych dzieł sztuki znajduje się w rękach prywatnych kolekcjonerów. Czy archiwalia, które zniknęły z sejfu dyrektora Muzeum Regionalnego Ziemi Limanowskiej trafiły do jednego z nich? Jak to możliwe, skoro dostęp do kilkusetletnich dokumentów miał tylko dyrektor Jan Wielek? Czy ten miłośnik lokalnej historii, współtwórca muzeum, przyłożył rękę do zniknięcia limanowskich skarbów? Odpowiedzi na te pytania ma udzielić Prokuratura Rejonowa w Nowym Sączu, bo limanowska wnioskowała o wyłączenie z postępowania, w trosce o zachowanie bezstronności. Dopiero za kilka miesięcy poznamy ostateczną listę archiwalnych dokumentów, które w tajemniczy sposób zniknęły ze zbiorów Muzeum Regionalnego Ziemi Limanowskiej. Dyrektor za to odpowie Burmistrz Limanowej Władysław Bieda, któremu podlega muzeum, mówi, że odpowiedzialność za bolesną stratę ponosi dyrektor placówki. - Wyciągnę konsekwencje, kiedy wróci do pracy - zapowiada. Izabela Frączek izabela.fraczek@dziennik.krakow.pl Czytaj więcej w "Dzienniku Polskim": Niezadowolenie lekarze, farmaceuci i pacjenci W Golczy stawiają na specjalistów Podhalanin przez powiat wadowicki