- Goście, którzy przyjeżdżają do naszego Gościńca nie mogą uwierzyć, że w XXI wieku są jeszcze domy, które mają szamba. W głowach im się to nie mieści - denerwuje się Urszula Kania. Brak podłączenia do kanalizacji, to w przypadku restauracji i hotelu duży problem. W końcu szambo co jakiś czas trzeba opróżniać, a to wiąże się z uciążliwościami, przed którymi gości nie da się uchronić. - Staramy się, by szambo było opróżniane wcześnie rano, ale i tak goście skarżą się na fetor. Jeżeli ktoś ma w pokoju otwarte okno, to choćbyśmy nie wiem, jak się starali, zawsze coś poczuje. To straszny wstyd dla nas i dla gminy - mówi właścicielka "Gościńca na Rozdrożu" w Libiążu. Z jej informacji wynika, że wielokrotnie pisała w tej sprawie pisma do gminy, jeszcze za czasów poprzedniego burmistrza Tadeusza Arkita, który obecnie jest posłem. Niestety do dziś kanalizacji przy ul. Krakowskiej, jak nie było, tak nie ma. Zdesperowana kobieta pojawiła się na ostatniej nadzwyczajnej sesji Rady Miejskiej, by w obecności radnych poruszyć tę kwestię i zapytać burmistrza, kiedy wreszcie wybuduje w tym rejonie miasta kanalizację. - Nie jesteśmy w stanie skanalizować od razu całej gminy, bo wiąże się to z ogromnymi kosztami. Na bieżąco staramy się jednak budować kanalizację w kolejnych ulicach. Na ten cel przeznaczamy co roku spore środki z Gminnego Funduszu Ochrony Środowiska. Co do pani pytania, kiedy jest możliwość skanalizowania ul. Krakowskiej, to odpowiem na piśmie, dopiero po rozeznaniu tematu - zadeklarował burmistrz Libiąża Jacek Latko. Te argumenty nie przekonują Urszuli Kani. Mieszkanka chciała od razu uzyskać konkretną informację od burmistrza. Jej zdaniem fakt, że zabiega o kanalizację od kilku lat, a gmina nie pomaga jej w rozwiązaniu problemu, świadczy o tym, że w Libiążu nie liczą się i nie dbają o przedsiębiorców, którzy przecież płacą podatki. Tę opinię podzielają opozycyjni radni. Ich zdaniem, w ostatnich latach pod rządami obecnych i poprzednich władz Libiąża, liczba podmiotów gospodarczych zdecydowanie zmalała. Dyskusja dotycząca problemów kanalizacyjnych gminy trwałaby zapewne jeszcze długo, gdyby nie przerwał jej wiceprzewodniczący Rady Miejskiej Antoni Wiażewicz. - To jest sesja Rady Miejskiej, a nie spotkanie z mieszkańcami. Musimy stosować się do obowiązującego regulaminu - stwierdził radny, sugerując, że niezadowolona mieszkanka nie powinna zabierać już głosu. LIZ