Nad przebiegiem operacji czuwał Stanisław Szymanik, lekarz kadry olimpijskiej, uznany w środowisku sportowym ortopeda. Do tej pory takie zabiegi wykonywali specjaliści tylko w trzech ośrodkach w Polsce - Warszawie, Bielsku-Białej i Żorach. Autorami nowatorskiej rekonstrukcji są Amerykanie i Japończycy, którzy zaczęli stosować tę metodę już 8-10 lat temu. Teraz do tej listy dołączył i krakowski ośrodek, gdzie od stycznia ortopedzi będą systematycznie ratować potłuczone kolana. Pionierskie cztery zabiegi były bezpłatne, ale już kolejne będą kosztowały pacjentów 12 tys. zł. Najczęściej na tego typu urazy cierpią sportowcy amatorzy. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta - organizm po wielu godzinach siedzenia za biurkiem nie jest przygotowany do m.in. szusowania po stokach. - Chcemy poszaleć na nartach, a mięśnie są za słabe na taki wysiłek - mówi dr Szymanik. W rezultacie dochodzi do uszkodzenia więzadeł kolana, łękotki czy chrząstki stawowej. Najczęstszym urazem w obrębie stawu jest uszkodzenie właśnie więzadła krzyżowego. Na czym polegał zabieg? Na rekonstrukcji więzadła przy pomocy czterech implantów, które stabilizują kolano chorego. Operacji poddano czterech mężczyzn w różnym wieku. Jednym z nich jest Paweł Niedbała. Ma 37 lat i jest zapalonym harcerzem. Pięć lat temu grał w piłkę na zawo-dach sportowych. - W pewnym momencie przeciwnik kopnął mnie w kolano - wspomina. Poczuł potworny ból. Później rehabilitował się i próbował leczyć kolano - nadaremnie. Dr Szymanik zapewnia, że po rekonstrukcji więzadła pacjent nie powinien mieć już problemów. Po tej operacji nie tylko zwiększy się stabilność kolana, ale umożliwi pacjentom szybki powrót do aktywności sportowej. Już po dwóch miesiącach będą mogli kopać piłkę. O tym marzy m.in. Damian Lidwin, który męczy się ze swoim kolanem już cztery lata. Też grał w piłkę, na meczu doznał urazu. Przez kilka tygodni miał kolano w gipsie i myślał, że to pomoże, ale tak się nie stało. - Kolano stawało się mniej stabilne, staw mi ciągle uciekał. Po tym zabiegu ponoć znowu będę mógł grać i biegać - cieszy się Lidwin. Każdy zabieg trwał ponad dwie godziny. Lekarze są zadowoleni z przebiegu operacji, pacjenci też nie kryli radości, że skończy się ich udręka i wrócą do sportowej aktywności.