Na razie nie udało się ustalić, jak doszło do zakażenia i kto był nosicielem paciorkowca. - Trwa intensywna praca bakteriologów, żeby ustalić źródło zakażenia - powiedział lekarz szpitala MSWiA, Krzysztof Kosowski. - Stan pacjentki, przebywającej w oddziale intensywnej terapii szpitala MSWiA nie budzi żadnych niepokojów leczniczych, jej życiu z całą pewnością nie zagraża żadne niebezpieczeństwo, pacjentka jest na dobrej drodze do wyzdrowienia. Wcześniej jej stan był określany jako ciężki - podkreślił lekarz. Dodał, że w przypadku tej pacjentki przebyte zakażenie nie powinno mieć żadnych konsekwencji zdrowotnych w przyszłości. Kosowski zapewnił też, że stan zdrowia czterech noworodków, których matki zapadły na posocznicę, nie zmienił się; tak jak informowano na początku - dzieci uniknęły zakażenia. Trzy pozostałe pacjentki z powodu zakażenia musiały przejść powtórne operacje. Przeprowadzono je w krakowskim Szpitalu Uniwersyteckim, dokąd chore zostały przewiezione ze szpitala MSWiA. - Dwie z tych pań są w stanie ciężkim, jedna jest w stanie poważnym. Dwie pierwsze pacjentki są nieprzytomne, to znaczy - nie zostały wybudzone po zabiegu, oddychają za pomocą respiratora. Trzecia jest przytomna i oddycha samodzielnie. Ponieważ zakażenie wdało się w miejsca operowane cesarskim cięciem, konieczna była reoperacja; te trzy pacjentki musiały być poddane dodatkowym zabiegom. Ich stan się nie pogorszył, a może nawet jest odrobinę lepszy, jesteśmy dobrej myśli - powiedziała rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie Anna Niedźwiedzka. Dodała, że pacjentki znajdujące się w śpiączce farmakologicznej będą utrzymywane w tym stanie jeszcze przez kilka dni. Wszystkie pacjentki poddawane są antybiotykoterapii. Kilka dni temu u czterech pacjentek szpitala MSWiA w Krakowie, które urodziły przez cesarskiego cięcie, stwierdzono posocznicę wywołaną zakażenie paciorkowcem ropnym. Według specjalistów, to pierwszy taki przypadek w Polsce od 40 lat. Blok operacyjny i oddział ginekologiczno-położniczy, na którym przebywały pacjentki, zamknięto. Wdrożono dochodzenie epidemiologiczne, mające ustalić źródło i przyczyny zakażenia. Sprawdzono m.in. prawidłowość sterylizacji narzędzi, pobrano wymazy od pacjentów i personelu. W momencie wykrycia zakażenia na oddziale ginekologiczno- położniczym przebywało kilkanaście kobiet. Większość już wypisano, pięć wciąż przebywa na oddziale, który ma status zamkniętego. - Ze względu na kontakt z poprzednimi pacjentkami jeszcze są obserwowane ale w ciągu jednego - dwóch dni zostaną wypisane do domu - zapewnił Kosowski. Wyjaśnił, że blok operacyjny przechodzi gruntowną dezynfekcję, do czego wynajęto zewnętrzną firmę specjalistyczną. Zaplanowane operacje chirurgiczne przejął krakowski szpital wojskowy.