Kiedy problem z rozszyfrowaniem recepty mają nawet farmaceuci, sprawa robi się naprawdę poważna. - Byłam z dzieckiem u pediatry, który przepisał mu całą listę lekarstw. Większość z nich dostałam bez problemu w osiedlowej aptece, ale nazw dwóch zapisanych medykamentów farmaceutka nie potrafiła odczytać. Prosiła bym wróciła do lekarza, ale pani doktor już nie było. Spróbowałam szczęścia w innej aptece, ale bez powodzenia. Tak odwiedziłam w sumie cztery apteki i dopiero w tej ostatniej panie były w stanie rozszyfrować, które lekarstwo przepisał lekarz - wspomina zbulwersowana Magda z Trzebini. Przyznaje, że nie po raz pierwszy znalazła się w podobnej sytuacji. Problemy pojawiają się najczęściej wtedy, gdy próbuje zrealizować receptę w innej aptece niż ta przy ośrodku zdrowia. Tu farmaceutki znają już "bazgroły" miejscowych lekarzy i dobrze sobie radzą z ich odczytywaniem. - Niektórzy lekarze rzeczywiście piszą bardzo niewyraźnie i używają przy tym skrótów. To, że się spieszą i mają dużo pracy, nie do końca ich tłumaczy. Musimy bardzo uważać, by nie wydać pacjentowi innego leku niż przepisany, bo kłopoty będziemy mieć my. Czasem lepiej odesłać pacjenta z powrotem do gabinetu, ale to jest uciążliwe i rodzi zdenerwowanie. Nieraz tracimy z tego powodu klientów - przyznaje pracownica jednej z trzebińskich aptek, która pragnie jednak zachować anonimowość. - W takiej branży nie wolno zadzierać z lekarzami - tłumaczy. Pacjenci też nie chcą narażać się lekarzom. Dlatego psioczą pod nosem, ale na skargi do dyrekcji chodzić nie chcą. Boją się, że musieliby zmieniać lekarza pierwszego kontaktu, a cały personel medyczny patrzyłby na nich wilkiem. - Nie mieliśmy dotychczas żadnych skarg od pacjentów na to, że lekarze niewyraźnie pisali na receptach - zapewnia Maria Siewiorek, wiceprezes Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej "Trzebinia". NFZ, który kontroluje apteki pod kątem prawidłowości realizacji recept na leki refundowane i sprzęt medyczny, lekarskie bazgroły niewiele interesują. Sprawdzane jest jednak to, czy recepta została wypełniona prawidłowo. I tu pojawia się już problem. Małopolski Oddział Wojewódzki NFZ w Krakowie przeprowadził w ubiegłym roku kontrole w 6 aptekach w powiecie chrzanowskim. W tym roku ma ich być tyle samo. - Po kontrolach przeprowadzonych w 2008 roku stwierdzono uchybienia w dwóch aptekach na łączną kwotę 1852,23 zł - wyjaśnia Aleksandra Kwiecień z Biura Rzecznika Prasowego MOW NFZ w Krakowie. Przyznaje, że NFZ trudno jest ocenić skalę problemu związanego z nieczytelnymi receptami. - Recepta jest swoistym czekiem, na podstawie którego apteki otrzymują pieniądze pochodzące ze środków publicznych - jakichkolwiek błędów powinno być tu jak najmniej. Najczęściej występujące nieprawidłowości to: recepty bez podpisu lekarza, recepty bez pieczątki i podpisu lekarza, nieczytelnie odbity nr prawa wykonywania zawodu lekarza, recepty zrealizowane po terminie ich ważności, wydawanie większej ilości leku niż podane w dawkowaniu na 3 miesięczną kurację, wydawanie więcej niż dwa opakowania przy braku podania dawkowania, wydawanie leku refundowanego przy chorobie przewlekłej bez wpisania uprawnienia, a lekarz ma obowiązek zaznaczyć na recepcie, czy przypisywany lek dotyczy choroby przewlekłej, czy też nie - dodaje Kwiecień. W ubiegłym roku na 16 tys. 600 skontrolowanych recept uchybienia dotyczyły 49. Wszystkie apteki, w których ujawniono nieprawidłowości zostały wezwane do zwrotu nienależnie pobranej refundacji. LIZ