Krakowianie wierzą, że uderzenie buławą, którą Lajkonik dzierży w dłoni przynosi szczęście przez cały rok, dlatego wiele osób na trasie jego przemarszu chętnie nadstawia ramię. Na Lajkonika czekają też dzieci, które w czwartek na dziedzińcu klasztoru sióstr Norbertanek śpiewały dla niego piosenki. Lajkonikowi towarzyszą włóczkowie - dawni żeglarze wiślańscy, a także hałaśliwa kapela, której członków zwano kiedyś mlaskotami. - To piękna tradycja. Podchodzę do niej z sentymentem. Jeżeli wkłada się w to tyle wysiłku, musi się to kochać - mówił dziennikarzom Zbigniew Glonek, który dźwiga ważący niemal 30 kg strój według projektu Stanisława Wyspiańskiego. Lajkonik wraz z orszakiem idzie ulicami centrum Krakowa na Rynek Główny, po drodze odwiedzając sklepy, kawiarnie i restauracje, gdzie domaga się haraczu. W tym roku wyjątkowo otrzyma haracz i od władz dzielnicy Zwierzyniec, skąd zwyczaj ten się wywodzi i od prezydenta Krakowa. - Mamy dla Lajkonika ciężką sakiewkę, złoto w niej brzęczy. Waży dobrze ponad dwa kilogramy. Myślę, że Lajkonik powinien być zadowolony. Chcemy w ten sposób zaznaczyć stulecie przyłączenia Zwierzyńca do Krakowa - mówił dziennikarzom Andrzej Hawranek, przewodniczący Dzielnicy VII Zwierzyniec. Dodał, że Zbigniew Glonek w najbliższą niedzielę otrzyma statuetkę Lajkonika, nagrodę przyznawaną przez władze dzielnicy osobom zasłużonym dla promocji Zwierzyńca. Zwyczaj harców Lajkonika, zwanego także Konikiem Zwierzynieckim, związany jest z legendą mówiącą, że podczas oblężenia Krakowa przez Tatarów w 1287 roku włóczkowie dzielnie wspomagali obrońców miasta, a nawet zabili samego chana tatarskiego i doprowadzili do odstąpienia najeźdźców. Najdzielniejszy z włóczków, przebrany w zdobyczny strój zabitego Tatara, triumfalnie wkroczył do miasta, owacyjnie witany przez mieszkańców. Najstarsza wzmianka o obchodach Lajkonika pochodzi z 1738 roku.