Pasażerowie zamknięci w tramwajach poruszających się ślimaczym tempem nie przebierali w słowach, obrzucając niewybrednymi komentarzami Jana Tajstera, dyrektora Zarządu Dróg i Transportu. Lista grzechów Tajstera jest długa. Do dziś wszyscy pamiętają zimowy paraliż na ulicach Krakowa sprzed dwóch lat czy samowolę budowlaną na rondzie Polsadu, która przedłużyła budowę estakady. Nie milkną narzekania na brak koordynacji remontów dróg w mieście, przez co jeszcze bardziej rosną korki. Przewodniczącym krakowskich dzielnic rośnie ciśnienie, gdy muszą z jakąś sprawą udać się do ZDiT, ciągle rzucane są im kłody pod nogi. Mimo to Jan Tajster nadal jest szefem jednej z najważniejszych miejskich jednostek. Jedyną osobą, która może zwolnić go z tego stanowiska jest prezydent Krakowa Jacek Majchrowski. Od kilu lat uparcie broni jednak Tajstera. Wczoraj po raz kolejny spytaliśmy prezydenta, kiedy zamierza zwolnic kontrowersyjnego dyrektora? Nie usłyszeliśmy wprawdzie jednoznacznej odpowiedzi, ale prezydent przyznał: - Powoli mam dość pewnych działań dyrektora Tajstera. Tymczasem mieszkańcy coraz ostrzej żądają głowy szefa ZDiT. A radni miejscy żałują, że odbierając Tajsterowi tydzień temu zarząd nad drogami, nie pozbawili go jeszcze kompetencji w organizowaniu transportu w mieście. - Ten człowiek nie nadaje się do kierowania żadnym wydziałem, bo obca mu jest współpraca z ludzmi - mówi Kajetan d'Obyrn, przewodniczący komisji budżetowej. Porzucają go najlepsi specjaliści. - Dziś nie ma w ZDiT człowieka, który znałby się na sygnalizacji świetlnej - dorzuca Grzegorz Stawowy, radny Platformy. - Odebraliśmy mu drogi, to zaczęły się kłopoty z tramwajami - dodaje Bolesław Kosior z PiS.