Na rachunki telefoniczne, które opłaca gmina składają się zarówno rozmowy wykonywane przez pracowników poszczególnych wydziałów magistratu, jak i Biuro Rady Miasta Trzebinia. Tu z telefonów mogą korzystać radni. Oczywiście jeżeli dzwonią w sprawach związanych z piastowanym przez nich mandatem. Przewodniczący rady miasta zasugerował ostatnio, że nie zawsze tak jest, a czasem służbowe telefony są wykorzystywane do celów prywatnych. Tak przynajmniej jego apel odczytali niektórzy radni. - Musimy oszczędzać. Proszę radnych, by korzystali z telefonu stacjonarnego w biurze rady tylko w uzasadnionych przypadkach i do celów służbowych. Proszę unikać połączeń na telefony komórkowe i długich rozmów - mówił Zdzisław Ścigaj. Ta wypowiedź oburzyła niektórych członków rady miasta. Radny Waldemar Wszołek zapewnia, że nie korzysta z telefonu stacjonarnego w biurze rady miasta. - To chyba pracownicy dzwonią albo przewodniczący! - denerwował się Wszołek. W obronie przewodniczącego stanął burmistrz Trzebini. Tłumaczył, że rachunki za połączenia telefoniczne w magistracie są płacone z pieniędzy publicznych. Dlatego, tak ważne jest, by były wydawane racjonalnie. - Nie rozumiem, dlaczego ktokolwiek się oburza, że występujemy z apelem, by ograniczyć rozmowy telefoniczne. To chyba normalne, że rozmawiamy na takie tematy. W końcu wszystkim nam zależy na tym, by publiczne pieniądze były wydawane właściwie - tłumaczy burmistrz Stanisław Szczurek. Nie ukrywa, że osobiście będzie dążył do tego, by sami urzędnicy też dzwonili mniej. Ograniczone zostaną m.in. połączenia na telefony komórkowe. - Sam płacę 97 złotych miesięcznie za służbowy telefon komórkowy. Abonament kosztuje mnie złotówkę - zdradził burmistrz. Argumenty burmistrza tylko częściowo ostudziły emocje. Radny Stanisław Starczynowski, podobnie, jak większość jego kolegów i koleżanek, zarzekał się, że nigdy nie dzwoni z telefonu biura rady miasta. - Jestem radnym już drugą kadencję i nigdy nie dotknąłem tego telefonu. Zawsze nawet w sprawach związanych z piastowanym mandatem, dzwonię z prywatnej komórki - zapewnia Starczynowski. Z kolei radny Franciszek Brzózka domaga się podania kwoty, jaką w ogólnym rachunku rocznym stanowią połączenia telefoniczne wykonywane przez samo biuro. Inni sugerują, że trzeba sprawdzić billingi telefoniczne. Wtedy będzie można ustalić jednoznacznie, kto i do kogo dzwoni z urzędowych telefonów. Eliza Jarguz eliza.jarguz@dziennik.krakow.pl Czytaj więcej w "Dzienniku Polskim": Unijne pieniądze na spalarnię Żąda odszkodowania Policja gwałtownie przyspiesza