Wstęgę oplatającą półki ze zbiorami Turowicza w uniwersyteckiej bibliotece uroczyście przecięły prawnuki publicysty: Staś, Aniela i Melania. Przekazanie księgozbioru odbyło się w setną rocznicę urodzin Jerzego Turowicza. Od poniedziałku też z kolekcji, która wcześniej była niedostępna, mogą korzystać czytelnicy. Jak przypomniał w liście rektor Uniwersytetu Papieskiego ks. Władysław Zuziak (rektor nie mógł osobiście przybyć na uroczystość z powodów rodzinnych, a list odczytał za niego prorektor Arkadiusz Baron), rozmowy o przekazaniu księgozbioru Turowicza rozpoczęły się w 2008 r. z inicjatywy jego córek: prof. Magdaleny Smoczyńskiej i Elżbiety Jogałły. Po wstępnych ustaleniach z ówczesnym rektorem uczelni ks. prof. Janem Maciejem Dyduchem, sprawę przekazano do nadzoru ks. Janowi Bednarczykowi - dyrektorowi biblioteki uczelni oraz jego zastępcy Władysławowi Szczęchowi. W grudniu 2008 r. zbiór został przewieziony do nowego budynku biblioteki mieszczącego się przy ul. Bobrzyńskiego. W styczniu 2012 r. księgozbiór rozpakowano i umieszczono na drugim piętrze. - Księgozbiór ten to niezwykle cenny dar dla naszej uczelni. Liczący ponad 10 tys. publikacji, głównie z zakresu filozofii, teologii, historii powszechnej, historii Polski, historii kościoła, sztuki oraz filologii, wzbogacił zbiory naszej biblioteki i będzie służył pracownikom naukowym, studentom oraz członkom małopolskiej społeczności akademickiej" - napisał w liście ks. prof. Zuziak. - To kolejny wielki wkład tego szlachetnego człowieka w rozwój polskiej nauki i kultury - podkreślił. Córki Turowicza: Magdalena i Elżbieta przypomniały w poniedziałek, że księgozbiór jest także darem od mieszkającej za granicą, a obecnej na uroczystości, trzeciej córki Turowicza, Joanny Piaseckiej. - Myśl o tym, że księgozbiór przepadnie w jakichś piwnicach była straszna - mówiła Elżbieta Jogałła. Szczególnie podziękowała pracownikom biblioteki za przyjęcie książek oraz wydzielenie ich jako osobnego księgozbioru. - Wydzielenie księgozbioru oznacza, że nazwisko ojca będzie patronowało wszystkim korzystającym z książek, do których był bardzo przywiązany - powiedziała. Jak zaznaczyła druga córka urodzonego sto lat temu dziennikarza Magdalena Smoczyńska, książka w domu Turowiczów zajmowała ważne miejsce i była bardzo szanowana. - Byłyśmy od dziecka nauczone, że po książce nie wolno pisać, że nie wolno jej niszczyć. Jedynymi książkami, którymi dzieci mogły się zajmować były zbiorowe dzieła Lenina napisane w języku rosyjskim - mówiła Smoczyńska. Zbiory, które znalazły się w bibliotece Uniwersytetu Papieskiego, Turowicz gromadził w prywatnej kolekcji w domu przy ul. Lenartowicza w Krakowie. Domową bibliotekę pamięta zajmujący się twórczością Turowicza i związany z "Tygodnikiem Powszechnym" publicysta Tomasz Fiałkowski. Jak wspominał, Turowicz miał tak wiele książek, że miewał problemy z odnalezieniem konkretnej pozycji. "Zdarza się, że nie mogę znaleźć książki, którą mam, wtedy pożyczam ją od kolegów. Zdarza się również, że kupuję książkę, którą już kupiłem pół roku wcześniej" - czytał w poniedziałek fragmenty jednego z wywiadów udzielonego przez Turowicza. - W chaosie wielu książek był pewien porządek tematyczny - mówił Fiałkowski. - Były półki, na których znalazły się zbiory poświęcone Soborowi Watykańskiemu II. Ważne były pozycje poświęcone Janowi Pawłowi II, a także była literatura piękna. Czasami pojawiał się nieoczekiwany zespół zbiorów, np. nagle pewną półkę zajmowały książki o Japonii - fascynowała ona Turowicza jako miejsce zderzenia nowoczesności z tradycją, albo pozycje o Irlandii - ukochanym kraju publicysty - wspominał Fiałkowski.