Na ulicach Krakowa znajdują się pojemniki do selektywnej zbiórki odpadów i reklamy recyklingu, mieszkańcy domów jednorodzinnych od niedawna dostają żółte worki na czyste odpady opakowaniowe. Jednak te proekologiczne wysiłki zmarnują się, gdy kryzys ekonomiczny nadal uniemożliwiać będzie opłacalne przetwarzanie odzyskanych materiałów. Eldorado się skończyło Kryzys psuje zorganizowaną zbiórkę użytecznych śmieci, uderza też w indywidualnych zbieraczy. Mężczyzna w ciepłej czapce zanurza rękę w zielonym pojemniku na barwne szkoło. - Warto wyłowić butelki zwrotne, jestem w stanie sprzedać je w sklepie. Odzyskiwanie makulatury, stali, puszek aluminiowych przestało się opłacać - zauważa zbieracz. - Jeszcze niedawno było eldorado, potrafiłem zebrać dziennie złom za 300 zł. Tonę butelek plastikowych można sprzedać za złotówkę. Operacja jest nieopłacalna, bo - jak szacuje spec od grzebania w pojemnikach - taką ilość lekkiego materiału trzeba wieźć kilkoma ciężarówkami. ZIKiT: Dzwony zostają Pracownica jednego z miejskich punktów konsultacyjnych, w których krakowianie mogą dyskutować o gospodarce odpadami, narzeka na globalne zmiany gospodarcze. Zwalniająca ekonomia potrzebuje mniej surowców, a z taniej ropy można wytwarzać świeży plastik. W Poznaniu władze lokalne wycofały pojemniki na papier i plastik. U nas, jak zapewnia rzecznik Jacek Bartlewicz z krakowskiego Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu, "dzwony" zostają. - Realizujemy wieloletnie plany gospodarki odpadami, a te zakładają rosnący odsetek śmieci segregowanych. Gmina płaci stałą stawkę krakowskiemu Miejskiemu Przedsiębiorstwu Oczyszczania za obsługę "dzwonów", firma nie jest uzależniona od zysków ze sprzedaży surowców wtórnych - tłumaczy Bartlewicz. Dr Grabowski: Spalarnia konieczna Ekspert w zakresie gospodarki odpadami, dr Zbigniew Grabowski z Politechniki Krakowskiej, uważa recykling za tylko jeden z elementów systemu. Jak twierdzi, nigdy nie da się przetworzyć wszystkich śmieci na użyteczne materiały. Według eksperta część odpadków musi być palona. - Kryzys jest przejściowy. Myślę, że pod koniec 2009 r. rynek surowców wtórnych odblokuje się. Trzeba przeczekać - twierdzi Grabowski. - Jednak magazyny MPO, które teraz zapełniają się surowcami wtórnymi, uzmysławiają nam konieczność budowy spalarni. Jeśli jej brakuje, miejski system gospodarki odpadami jest nieelastyczny. Spalarnia pozwalałaby na produkcję energii do centralnego ogrzewania, gdy recykling jest niemożliwy. Uniemożliwiać go mogą nie tylko czynniki ekonomiczne. Jak ktoś obejrzy sortownię przy papierni, zawsze zobaczy stosy odrzuconej makulatury. Maria Plucińska, która protestuje przeciwko paleniu śmieci, nie godzi się z argumentacją Grabowskiego. Twierdzi: - System recyklingu w Krakowie nie był właściwie rozwijany, więc wali się przy pierwszych trudnościach. Radość sokisty, biednemu żal Kryzys na rynku surowców wtórnych godzi w tych, którzy utrzymywali się ze zbiórki. Jak dowiedzieliśmy się w Dziale Pomocy Bezdomnym krakowskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, spadek stawek w skupach oznacza jeszcze większe zubożenie osób bez dachu nad głową. Tylko funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei mają powody do zadowolenia. Spadła liczba kradzieży metalowych elementów infrastruktury PKP. Nie opłaca się kraść, gdy skup źle płaci za łup. Małopolscy sokiści zarejestrowali w pierwszym półroczu 2008 roku 59 przestępstw tego rodzaju (w tym 14 złodziejskich likwidacji sieci trakcyjnej), w drugim półroczu elementy ginęły już tylko 46 razy (10 razy była to sieć). Łukasz Grzymalski lukasz.grzymalski@echomiasta.pl Jak wspierać zbiórkę surowców w czasach kryzysu? Kaucja za wszystkie opakowania (nie tylko za część butelek szklanych) zmusiłaby klientów, sprzedawców i producentów dóbr konsumpcyjnych do większej troski o przetwarzanie zużytych opakowań. Maria Plucińska, przeciwniczka spalarni ze społecznego komitetu protestacyjnego, chce uniezależnić polski recykling od międzynarodowych rynków. Uważa, że obecne problemy ze zbytem polegają na chwilowym braku możliwości wysyłania odpadów zagranicznym odbiorcom i że krajowe zakłady przetwórcze załatwiłyby sprawę. Dr Zbigniew Grabowski z Politechniki Krakowskiej proponuje, by państwo dopłacało do recyklingu. Jak twierdzi, tak postępuje się na całym świecie. Gdy odzysk plastiku był w Polsce dotowany, powstawały - według Grabowskiego - lokalne przetwórnie.