Zawartość dwutlenku węgla w wodzie "Jan" spadła o 25 proc. Zdaniem dra Mariusza Czopa, hydrogeologa z AGH to właśnie źródło "Jan" jako pierwsze pokazuje, że coś niepokojącego dzieje się w jego otoczeniu. A każda ludzka ingerencja, jak wiercenia, czy głębokie wykopy mają wpływ na mineralizację Jana. - Nie można grzebać w gruncie, bo gdy zmieni się krążenie dwutlenku węgla, wody stracą swój leczniczy - mineralny charakter. Nie chcę nawet dopuścić myśli, że coś takiego stało się z "Janem" - mówi prof. dr hab. inż. Jacek Motyka, hydrogeolog z krakowskiej AGH. Zdaniem dra Czopa podczas prac ziemnych mogą wytworzyć się nowe drogi dla dwutlenku węgla, co powoduje duże zagrożenie dla mineralizacji Jana. - Głęboko wierzę w sens ochrony wód mineralnych. Nie możecie zapominać, że te wody nie są tylko własnością Krynicy, to dobro ogólnospołeczne, dlatego trzeba z dużą odpowiedzialnością gospodarować tym terenem - mówił Mariusz Czop. Podkreślił, że strefy występowania wód mineralnych, takich jak w Krynicy są niezwykle rzadkie. Występują tylko w Dolinie Popradu, a szkodzą im nie tylko głębokie odwierty czy wykopy, ale nawet wycinanie drzew. Przepisy prawa są w tej kwestii bardzo restrykcyjne. Mieszkańcy: Apartamentowiec zagraża Krynicy Obaj cytowani naukowcy wzięli udział we wtorkowym spotkaniu z mieszkańcami Krynicy w hotelu "Prezydent" zainicjowanym przez radnego powiatowego Krzysztofa Cyconia, głównego opozycjonistę burmistrza Krynicy Emila Bodzionego i posła Andrzeja Czerwińskiego (PO). Mieszkańców Krynicy w rozpoczętej budowie apartamentowca widzą zagrożenie nie tylko dla wód mineralnych. Obawiają się, że tego rodzaju inwestycje, jak wcześniej powstały apartamentowiec Cechinich i drugi z kolei firmy KOBI-LIGHT powstający właśnie przy ul. Pułaskiego zmienią charakter uzdrowiska. Nie tylko spadek mineralizacji wody "Jana" niepokoi Kryniczan. Obawiają się, że uzdrowisko straci swój leczniczy charakter zmieniając się w kurort dla bogaczy, którzy wykupują mieszkania w nowo budowanych apartamentowcach. Uzdrowisko zamieni się w kurort dla bogaczy? Samotną walkę z powstającym w sąsiedztwie jej jednorodzinnego domu gmachem apartamentowca przy ul. Pułaskiego toczyła przez półtora roku doktor Wanda Wojewoda, lekarz z 40-letnim stażem, od 50 lat zamieszkała w Krynicy. - Czuję się osobą przegraną i upokorzoną. Nie mam już ochoty walczyć. Przez półtora roku ja i mój sąsiad blokowaliśmy tę wielką inwestycję, składając pisemne zażalenia na decyzje. Po latach doczekałam, że po jednej i po drugiej stronie domu będę miała dwa betonowe gmaszyska. Przykro patrzeć jak uzdrowisko zalewane jest betonem - mówiła doktor Wojewoda. - Pomijam mój interes, ale gdzie troska o walory krajobrazowe i uzdrowiskowe? Zwątpiłam już w praworządność - stwierdziła lekarka. Józef Król, reprezentujący krynickie domy wczasowe, sanatoria i hotele zwrócił uwagę, że już przed czterema laty pytał władze gminy, czy zmiana granic stref uzdrowiskowych nie wpłynie negatywnie na przyszłość Krynicy, jako uzdrowiska. - Moje czarnowidztwo zaczyna się niestety sprawdzać. W 2006 roku działka, na której powstaje apartamentowiec została przeniesiona ze strefy A (ścisła strefa uzdrowiskowa, niemożliwe jest budownictwo mieszkaniowe - przyp. red.) do strefy B (dopuszczalne jest budownictwo mieszkaniowe - przyp. red.). Przestrzegałem radnych przed konsekwencjami. Oto skutek - mówił. Rada zaakceptowała sporną budowę Na budowę apartamentowca zgodziła się Rada Miejska Krynicy Zdroju. Choć jak twierdzi dziś radny Jan Boligłowa, gdy rajcy zmieniali plan zagospodarowania przestrzennego dla tego terenu mowa była o przeznaczeniu działki 14/71 na usługi zdrowia z towarzyszącymi usługami, z dopuszczeniem funkcji mieszkalnej. - Nie było nawet dyskusji na ten temat, bo uważaliśmy, że to dobra decyzja. Gdyby w uchwale było napisane, że chodzi o apartamentowiec, byłbym przeciw. Nie wiem jak inni radni, ale ja czuję się zmanipulowany - mówił podczas wtorkowego spotkania. Krzysztof Cycoń wyliczył, że gmina traci na kwalifikacji budynku jako apartamentowiec ponad 120 tys. zł podatku rocznie. Opłata od metra kwadratowego w przypadku budownictwa mieszkaniowego wynosi 60 groszy, tymczasem hotel płaci za metr 19 zł. Rocznie to stosunek 4077 do 129 tys. zł. Liczne zarzuty zebranych odpierał samotnie burmistrz Emil Bodziony. Zapewnił, że granice stref uzdrowiskowych zawarte w tzw. operacie uzdrowiskowym zatwierdził dla Krynicy minister zdrowia. Nie ma więc powodu do zarzucania władzom jakichkolwiek nadużyć. "Będzie grabarzem Krynicy!" Wszelkie decyzje zarówno Rada Miejska jak i starostwo podejmowały zgodnie z przepisami. Krytycznie odniósł się też do opinii hydrogeologów, posiłkując się nazwiskami innych profesorów z tej dziedzin, którzy zapewniają, że budowa apartamentowca podobnie jak toru saneczkowego w Krynicy nie wpłynie na właściwości wód mineralnych i leczniczych. - Może nic się nie stanie, ale jeśli jednak się stanie, to pan będzie grabarzem Krynicy! - uniósł się w odpowiedzi oburzony prof. Motyka. Przeciwnicy budowy chcą, by prokuratura wyjaśniła, czy działania władz Krynicy, które zezwoliły na budowę nie były bezprawne. Poseł Andrzej Czerwiński zadeklarował, że zwróci się w tej sprawie do wojewody i Najwyższej Izby Kontroli. - Chciałbym również, aby władze Krynicy rozważyły, jaki ma być przyszły charakter tego miasta. Jeśli chcą utrzymać status uzdrowiska, nich przestrzegają ustawy uzdrowiskowej. Jeśli chcą być modnym kurortem, niech tę wizję dopracują i przedstawią mieszkańcom - kwituje Czerwiński. Monika Kowalczyk nowsacz@dziennik.krakow.pl Czytaj więcej: Kiedy enter zastąpi pieczątkę i podpis? Sukcesy samorządowców z Osieka Cudze śmierci w Zakopanem